Osoby, które w ostatnią niedzielę (24 czerwca) po mszy świętej o godzinie 1300 nie opuściły kościoła parafii św. Jana Kantego, były świadkami niezwykłego wydarzenia. Świadectwo swojej wiary dał niepełnosprawny poeta Zenon Faszyński.
37 lat temu miał on wypadek samochodowy, w wyniku którego doznał złamania kręgu szyjnego i urazu rdzenia kręgosłupa. Od tamtego czasu jest sparaliżowany. Porusza tylko głową i jedną ręką. Jak sam o sobie mówi, nie czuje chłodu, nie czuje ciepła, nie czuje dotyku, nie czuje bólu.– Przyjechaliśmy, aby dać świadectwo. Tu, na ścianie przed kościołem, widziałem chyba złośliwy napis „Bóg umarł”. Ktoś inny dopisał jednak „Ale zmartwychwstał”. No właśnie, jesteśmy tu po to, aby dać taki żywy przykład, że jeden i drugi napis jest prawdziwy. Autentycznie Bóg umarł za nas i dla nas, ale i dla nas zmartwychwstał, i my przez to, że uwierzyliśmy, ukazujemy jego miłość zmartwychwstania dla człowieka – mówi poeta. Takie jest też przesłanie poezji Zenona Faszyńskiego, za którą zdobywał nagrody na ponad dwudziestu ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach literackich.
Główny cel to jednak integracja słabo dziś rozumiejących się środowisk osób pełno- i niepełnosprawnych. Temu drugiemu chce pokazać, że cierpienie może mieć głębszy sens. – Człowiek może stracić zdrowie, ale nie powinien stracić wiary w drugiego człowieka – przekonuje poeta. Zenon Faszyński ma to szczęście, że otaczają go osoby, na które może liczyć. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się brat poety, Ireneusz. Jest on w stu procentach sprawny fizycznie, ale jego rozwój umysłowy zatrzymał się na etapie kilkuletniego dziecka. – On ma ręce i nogi, a ja mam głowę. W tym bożym planie miłości stanowimy jedną całość. Mój brat, tak nieładnie mówiąc, dla świata głupi, ma ogromną miłość. A ja nie jestem w stanie mu się odpłacić za to, co on przy mnie robi. Przez 37 lat dzień w dzień mnie pielęgnował – mówi Zenon Faszyński. Grono najbliższych przyjaciół poety dopełniają jeszcze trzy osoby. Wszystkie one towarzyszą mu zarówno podczas świeckich spotkań z czytelnikami, jak i w momentach, kiedy daje świadectwa wiary.
Podczas spotkania z mieszkańcami Legionowa Zenon Faszyński mówił o swoim życiu przed wypadkiem, o swoim kalectwie, o tym jak odkrył wiarę, a co za tym idzie, także szczęście w życiu oraz jak wiele zawdzięcza otaczającym go ludziom. – Moje życie nadal nie jest wolne od cierpienia i bólu, ale przez wiarę jest ono piękne. Mało piękne, ono jest przepiękne – mówił. Jego wypowiedzi były przeplatane wierszami, które czytała przyjaciółka poety, Iwona Sienicka.
Do Legionowa Zenon Faszyński ze swoim przesłaniem przyjechał dzięki staraniom mieszkanki miasta, Anny Miler. – Chciałam podziękować księdzu proboszczowi Lucjanowi Szcześniakowi za gościnność, za zaproszenie do naszej parafii. Chciałam podziękować gościom, że mimo trudów przyjechali z Łomży. Jesteśmy więc bardzo wdzięczni, że nas odwiedzili – mówi. Organizatorka niedzielnego spotkania chciałaby, aby poeta jeszcze raz przyjechał do Legionowa. Tym razem na świeckie spotkanie. Jeśli dojdzie ono do skutku, na pewno warto się na nim pojawić.