Serock to wprawdzie nie Kołobrzeg, ale już od pięciu lat z powodzeniem gości imprezę pod nazwą Przegląd Piosenki Wojska Polskiego. W poniedziałek, na koncert konkursowy w sali widowiskowej Ośrodka Kultury, karnie stawiło się dwudziestu dwóch wykonawców: solistów i zespołów uczestniczących w jednodniowej bitwie na głosy. Przyjechali, jak zwykle, głównie z daleka.
– Chętnych do śpiewania o wojsku nigdy nie brakowało, bo piosenka żołnierska jest dość w polskich sercach. I co cieszy najbardziej, w młodych sercach. Uczestnikami naszego przeglądu są przede wszystkim młodzi ludzie z klubów wojskowych z całej Polski – mówi ppłk dr Paweł Lewandowski, przewodniczący jury.
Serockim organizatorom, jak łatwo się domyślić, gospodarzenie popularnemu wojskowemu festiwalowi bardzo odpowiada. – Przyjmujemy go chętnie co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, w okresie wakacji mamy dodatkową imprezę dla mieszkańców, a po drugie, zdarza nam się, tak jak w dniu jutrzejszym, „korzystać” z laureatów PPWP na naszych imprezach. Czyli jest to taka wiązana transakcja, ujmując to biznesowo – śmieje się Piotr Kowalczyk, dyr. Ośrodka Kultury w Serocku. A właściwie szołbiznesowo. Artystyczny poziom wielu wykonawców świadczył o tym, że w trudnej walce o sławę nie byliby wcale bezbronni. Wręcz przeciwnie, daliby sobie radę lepiej niż wiele tzw. gwiazd. Jeśli chodzi o repertuar, podczas żołnierskiego przeglądu śpiewa się nie tylko wojskowe piosenki, i często – wbrew temu, co mógłby sugerować mundur – robią to też cywile. – Najważniejsze to, co w sercu. Natomiast to, w co ubrani są nasi artyści, wynika bardziej z przekazywanych treści. Ale oni się na pewno z mundurem utożsamiają – zapewnia ppłk Lewandowski. Bez wątpienia. Nie da się jednak ukryć, że na wojskowym festiwalu cywilne przeboje bronią się znakomicie. Zwłaszcza gdy publiczność widzi sceniczną odwagę i czuje siłę wokalnego ognia.
Jak twierdzą żołnierze, w tym mało bezpiecznym fachu piosenka często pozwala przetrwać trudne chwile. A gdy trwa pokój, można dzięki niej… mieć spokój. Przynajmniej w koszarach, bo żeby śpiewać śpiewająco, żołnierz musi ćwiczyć. Szef festiwalowych jurorów daleki jest jednak od posądzania artystów o chęć uniknięcia poligonu. – Myślę, że nie o to chodzi. Oni po prostu chcą uzupełnić służbę wojskowa o coś bardziej szlachetnego, bardziej uduchowionego, aniżeli ciężka, wojskowa służba – uważa szef jury. Tak czy inaczej, bez wątpienia miło jest posłuchać i popatrzeć na żołnierzy „strzelających” ładnymi dźwiękami. Szkoda jedynie, że serocka publiczność wciąż tak mocno chroni się przed nimi w swych domowych okopach.