Reklama jest, jak wiadomo, dźwignią handlu, ale bywa, że nieocenione przysługi wyświadcza także stróżom prawa. Różnica jest taka, że policjanci zachęcają obywateli, żeby raczej niczego nie kupowali. Szczególnie od swych fałszywych krewnych. W Legionowie, o czym niedawno przekonał się 46-letni oszust, taka „promocja” zadziałała,. Z tym, że akurat on ubił kiepski interes.
Do zdarzenia doszło w minionym tygodniu w jednym z mieszkań przy ulicy Husarskiej w Legionowie. Około piętnastej do 60-letniej kobiety zadzwonił mężczyzna podający się za jej bratanka. Farbowany krewniak, jak zwykle w przypadku tego typu przestępstw, próbował podczas rozmowy wyciągnąć od swej rozmówczyni „własne” imię. Widać uznał, że układ babcia – wnuczek jest już zbyt popularny.
Znając w każdym bądź razie owo imię, mógłby łatwiej przekonać swoją „ciocię”, że jest osobą, za którą się podaje, i zasługuje na poratowanie go rodzinną gotówką. W tym przypadku chodziło o pożyczkę na zakup działki budowlanej po okazyjnej cenie.
Na początku rozmowy oszust poprosił kobietę o 25 tys. zł. Kiedy zorientował się, że może ona załatwić w banku więcej pieniędzy, zmienił zdanie i poprosił o kolejne 20 tysięcy. Pieniądze miał osobiście odebrać jego dobry przyjaciel. I pewnie wszystko potoczyłoby się jak w wielu podobnych sytuacjach – ze szkodą dla łatwowiernego „krewniaka” – gdyby nie czujność mieszkanki os. Sobieskiego. Ta szybko zorientowała się, że ktoś próbuje ją oszukać, i o wszystkim powiadomiła policję, kontynuując jednocześnie grę z przekonanym o swym sprycie przestępcą. A w tej branży pewność siebie wyjątkowo nie popłaca. Tak więc, kiedy dwie godziny później wybrał się on po pieniądze, wpadł w zastawioną przez kryminalnych zasadzkę. Nie trzeba chyba dodawać, że takim obrotem sprawy 46-letni Stanisław S. był kompletnie zaskoczony.
W późniejszej rozmowie z funkcjonariuszami kobieta przyznała, że to właśnie dzięki komunikatom dotyczącym tego typu przestępstw oraz policyjnym apelom i ostrzeżeniom publikowanym w mediach zareagowała właśnie w taki sposób. Teraz śledczy będą sprawdzać, czy z kimś – a jeśli tak, to z kim – w popełnieniu tego przestępstwa 46-latek współpracował. Na wniosek policjantów prowadzących sprawę oraz prokuratury Stanisław S. decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. Za to, co zrobił, grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.