Jak kraj w długach i szeroki, polski lud zmroził kilka tygodni temu fakt, że przedstawicielki rodzimego wsiołbiznesu przyjmowały pieniądze za to, że prywatnie, w zagranicznym towarzystwie świeciły nie tylko gwiazdorskim blaskiem, lecz również tyłkami. Ponieważ przeciętny Kowalski czy Brzęczyszczykiewicz nie wzięli sobie do serca samokrytyki złożonej ongiś wokalnie przez kultowego Kazika, który przyznał, że wszyscy artyści to prostytutki, medialna publika doznała czegoś na kształt szoku. Bo jakże to tak: pokazują je w telewizji, stawiając niekiedy za wzór do naśladowania, a one po godzinach robią za kasę takie rzeczy?! Cóż, robiły, robią i robić będą, nie tylko zresztą kobiety. Przed laty szeptano w branży o przypadku znanego, działającego do dziś rockowego bandu, którego kariera przyspieszyła po tym, kiedy to ustosunkowana w branży menedżerka dobrała się do jednego z grajków. Sądząc po późniejszej eksplozji popularności, stosunkowo skutecznie. I to tak, że hej!
W dzisiejszych, nastawionych na błysk i zysk czasach, dziwienie się determinacji w dążeniu do tzw. sławy tudzież bogactwa jest nierozsądne. To trochę tak, jakby zdumieć się, że piekarz oprócz smacznego razowego, potrafi także upiec smaczną drożdżówkę. Ano potrafi. Tak samo jak zastępy młodych ludzi gotowe są zrobić wszystko, żeby tylko ktoś zechciał wycelować w nich mikrofon lub obiektyw. A najlepiej wszystko naraz. Jak w wielu innych aspektach życia, przykłady chętnie czerpiemy zza oceanu. To właśnie przyobleczona tam w artystyczną boskość średnio zdolna Madonna bez żenady przyznała, że warto było w imię kariery zedrzeć zadek, aby dotrzeć na estradowe szczyty. I że gdyby tę drogę przez szczytowanie miała przebyć jeszcze raz, bez wahania by bisowała. Nasze d(z)ivy tylko wzięły z niej przykład. Kto wie, może swe imprezowe tournee traktując jako coś na kształt koncertów – nawet jeśli to nie usta występowały na nich w roli głównej.
Czy wałkowane teraz przez media rozpustne przeinaczenie znanego operetkowego szlagwortu w „Usta milczą, d… śpiewa” spowoduje w naszym pudelkowym światku coś na kształt ar–czystkI? Jeśli Kazik miał rację także w sensie dosłownym, raczej nie. To zresztą mało istotne. Grunt, że u Joanny B. nie dorabiali Cugowski i Krawczyk.