Przed tygodniem, we wtorkowy wieczór legionowska Kuźnia Smaku dla zwykłych konsumentów była niedostępna. Zamiast nich wzięli ją we władanie miłośnicy dobrej zabawy z lokalnego oddziału Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów. Inna sprawa, że mając na uwadze ich stroje, niektórzy zrobili to w pewnym sensie incognito.
– Wiadomo, jest koniec karnawału, więc wypada uczcić go ostatkowym balem. Wszyscy, którzy mieli na to ochotę, przyszli w przebraniach – wyjaśnia Ryszard Winnicki, przewodniczący oddziału PZERiI w Legionowie. Zjawili się na imprezie Smerfetka i papa Smurf, ale próżno było szukać Marudy. Seniorzy nie marudzili zresztą i przed balem.
– Bardzo szybko zapisywali się, wygląda nawet na to, że jest ich więcej niż miejsc. Ale mam nadzieję, że wszystko jest w porządku – mówi zastępczyni przewodniczącego, Hanna Przymusińska. Ano jest. Wystarczyło spojrzeć na kilkudziesięciu roześmianych, wirujących w tańcu biesiadników. Gdyby nie mało istotne w tych okolicznościach metryki, zapewne nikt nie domyśliłby się, że na parkiecie pląsają posiadacze minimum sześciu „krzyżyków”. – Nie widać ich wieku i przepracowanych lat. Chcą się bawić, bo przyszła na to pora – dodaje emerytka. W temacie imprezowych „rozweselaczy” rodzimi emeryci są czyści niczym preferowany przez nich polski produkt eksportowy. Inna sprawa, że do czystego, zabawowego szaleństwa nie jest im on niezbędny. No, ale gdy zespół gra takie jak we wtorek hity…
Ostatkowy bal to tylko jedna z tegorocznych propozycji legionowskiego związku. Zaplanowano ich tyle, że trzeba je było zawrzeć w specjalnym wydawnictwie. – Mamy w tym folderze oferty dla 4,5 tysiąca uczestników: od wycieczek, poprzez wczasy, zabawy, kuligi, aż do koncertów, teatru czy kina – wylicza Ryszard Winnicki. – Wciąż się rozrastamy. Jest nas już prawie półtora tysiąca, a ciągle pojawiają się kolejni chętni, bo widzą, że organizacja żyje, że widać ją w mieście i powiecie. I tak będziemy trzymać dalej – zapowiada Hanna Przymusińska.