To było do przewidzenia. Podczas środowej sesji miejskich radnych najwięcej emocji wzbudził projekt uchwały w sprawie zamiaru likwidacji oznaczonej numerem jeden filii legionowskiej biblioteki. Pomimo długiej dyskusji i mnóstwa wątpliwości, większość radnych zapaliła inicjatorom tego posunięcia zielone światło.
Słowa „zamiar” użyto w tym budzącym kontrowersje dokumencie nieprzypadkowo. – Ta uchwała, jeśli zostanie podjęta, to nie jest uchwała likwidująca filię, ale uchwała intencyjna – uspokajała radnych Danuta Masiak, dyr. Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej. Intencyjna, a więc ewentualny proces likwidacji ledwie rozpoczynająca. – Jak rozumiem, są to dobre intencje. Ale jak wiadomo dobrymi intencjami jest czasem wybrukowane piekło – złośliwie przestrzegał Konrad Michalski (PiS).
Zanim rozpętało się ono na sesji, inicjatorzy uchwały przekonywali, że to kolejny krok do stworzenia w Legionowie wielkiej i nowoczesnej mediateki. Docelowo rozgości się ona w przestronnych wnętrzach przyszłego Centrum Komunikacyjnego. Ale nie wszyscy radni w roztaczane przez rządzących miraże chcieli uwierzyć. – Nie wiemy, jak będzie wyglądała sprawa funkcjonowania bibliotek w Legionowie. Może coś będzie lub też nie – mówił Kazimierz Płaciszewski (PiS). Zastępcy prezydenta tego rodzaju wątpliwości są obce. – Za chwilę będziemy mieli rozstrzygnięty przetarg i wybranego oferenta, który zbuduje Centrum Komunikacyjne. Przygotowując projekt techniczny, dwa poziomy tego dworca – pierwsze i drugie piętro zostały zaplanowane na bibliotekę, na miejsce do uprawiania kultury – przekonuje Piotr Zadrożny.
Radnych, których do dyskusji zgłosiło się rekordowo wielu, trapiło między innymi to, że główna miejska książnica stanie się w pewnym momencie książnicą jedyną. – Czy państwo zakładacie możliwość zorganizowania punktów bibliotecznych w peryferyjnych dzielnicach miasta? – pytał Bogdan Kiełbasiński (Nasze Miasto Nasze Sprawy). – Pierwszy taki punkt biblioteczny już istnieje. Albo można iść w kierunku kolejnych takich punktów, albo skorzystać, jeżeli wejdzie w życie przygotowywana w parlamencie ustawa, z rozwiązań związanych z bibliotekami szkolnymi – odpowiedział Zadrożny. Forsowana przez urzędników idea książkowej centralizacji ma zmieść z mapy miasta istniejące filie biblioteki. Czy i kiedy powstaną ich substytuty, tego do końca nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że nie wszystkim dworzec będzie po drodze. – Co z dostępnością dla osób starszych, niepełnosprawnych, czy innych osób, które do tego centrum aż tak łatwo nie dotrą? – dociekał Artur Żuchowski (Porozumienie Samorządowe). To się dopiero okaże. Więcej mówiono o korzyściach tych, którzy jednak dotrą. – Wracając z pracy lub jadąc do pracy, będą mogli kupić w tym centrum nie tylko bułkę i wędlinę, ale także wypożyczyć książkę – zachęcał Mirosław Pachulski (PO).
Ano właśnie, książka. Snując opowieści o multimedialnej przyszłości, zajmowano się nią w środę stosunkowo niewiele. Sęk w tym, że z duchem czasu nie każdemu podąża się wygodnie. – Należy pamiętać też o tym, że póki co, a mam nadzieję, że będzie tak jeszcze długo, olbrzymia większość osób korzystających z biblioteki robi to w sposób tradycyjny – przypomniał Leszek Smuniewski (PS). A skoro tak, zrywając z tradycją koalicyjnej zgody, z właściwą strażakom odwagą zapowiedział, że uchwały nie poprze. Szok był ogromny. Jego koledzy doszli do siebie dopiero po zaproponowanej przez Ryszarda Brańskiego przerwie. – Pozwolę sobie nie zgodzić się z opinią wyrażoną przez kolegę Leszka. Chciałbym też podkreślić, że nie jest to stanowisko naszego klubu – oświadczył po wznowieniu obrad Marcin Smogorzewski (PS).
Kiedy dyskusja miała się ku końcowi, a opozycyjni radni zaufali opatrzności (wypowiadając ustami Zdzisława Korysia słowa „niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”), szef rady oddał głos „cywilnemu” obrońcy filii nr 1. Wkrótce głos kilku radnym odjęło. – Za chwilę przystąpicie do głosowania nad uchwałą, która zamyka jeden z kawałków biblioteki, będąc mamieni perspektywą wybudowania w bliżej nieokreślonej przyszłości budynku, co do którego nie tylko nie mamy jeszcze pomysłu, ale nie wiemy, jakiej wielkości będzie część biblioteczna. Nie znamy też nawet jego wykonawcy. Cała ta uchwała jest jedną wielką manipulacją państwem – oświadczył Marcin Mizgalski. Mimo takiego dictum, radni zmanipulowani się nie czuli. Dlatego najpierw odrzucili wniosek o głosowanie imienne, a później, w sile trzynastu mandatów, zrobili pierwszy krok na drodze ku likwidacji filii przy ulicy Sowińskiego.