Operatorzy miejskiego monitoringu w swojej pracy wiele już widzieli. Jednak to co zdarzyło się we wtorek (12 lutego) rano, w Legionowie nie zdarza się zbyt często. Wybryk 35-letniego legionowianina zakończył dopiero przyjazd patrolu Straży Miejskiej.
Wszystko rozegrało się na na skrzyżowaniu ul. Jagiellońskiej z Warszawską. Operator monitoringu zwrócił uwagę na dziwne zachowanie jednego z przechodniów. Mężczyzna wszedł do budki telefonicznej i zaczął się mocować ze słuchawka aparatu. Gdy mimo usilnych prób nie udało mu się jej wyrwać, wyszedł na środek Jagiellońskiej i zaczął nią iść w kierunku Warszawskiej. Do samej ulicy jednak nie doszedł. Zatrzymał się tuż przed przejściem dla pieszych i najwyraźniej postanowił nie przepuścić żadnego samochodu, bo… położył się na środku jezdni. Tuż przed przed nim zatrzymała się ciężarówka. Jej kierowca wyszedł z samochodu i starał się nakłonić mężczyznę do zejścia z drogi. Bezskutecznie.
W międzyczasie na miejsce przyjechał patrol straży miejskiej. Na widok funkcjonariuszy mężczyzna zaczął się agresywnie zachowywać. – Strażnicy byli zmuszeni do użycia chwytów obezwładniających i zakucia mężczyzny w kajdanki. Wszystko wskazywało na to, ze był on pod wpływem narkotyków. Po konsultacji z oficerem dyżurnym policji, ustaliliśmy, że zostanie on przewieziony do szpitala. Ponieważ już w dalej był agresywny, przez całą drogę do szpitala z ratownikami jechał strażnik – relacjonuje Adam Nadworski, komendant Straży miejskiej w Legionowie.
Wstępne wyniki badań potwierdziły, że mężczyzna faktycznie był pod wpływem środków odurzających. Za swój wybryk, 35-letni Michał T. odpowie przed sądem.