Piękna płeć wcale nie musi być słaba. Od 5 kwietnia, dzięki udziałowi w kursie samoobrony, 30 legionowianek stara się rozprawić i z tą opinią, i z ewentualnym przeciwnikiem. Domniemaną słabość rozkładając przy tym na łopatki.
Zajęcia w sali gimnastycznej L.O. im. M. Konopnickiej toczą się według opracowanego kilkanaście lat temu autorskiego programu Grzegorza Wyszomierskiego i Zdzisława Patrzałka. Byli funkcjonariusze warszawskiej straży miejskiej stworzyli go na potrzeby tej formacji. Później, już jako cywile, wraz ze swymi współpracowniczkami zaczęli szerzyć kaganek walecznej oświaty.
– Zajęcia są nieodpłatne. Nie ogłaszamy się nigdzie, lecz działamy na zasadzie poczty pantoflowej. Współpracujemy z samorządami (w Legionowie programowi „Bezpieczna kobieta” pomógł zaistnieć miejski radny, Paweł Głażewski – red.), jesteśmy na facebooku. Robimy też pokazy w szkołach. Generalnie, staramy się dotrzeć do kobiet i dać im możliwość uczestniczenia w naszych kursach – mówi Grzegorz Wyszomierski. W Legionowie, sądząc po frekwencji, taka forma promocji okazała się skuteczna. Do ćwiczeń legionowskie panie przystąpiły ze świadomością, że w starciu z rosłym napastnikiem całkiem bezpieczne nigdy nie będą. Trenerzy nie pozostawili im pod tym względem złudzeń. Ale pokazali, co zrobić, aby na ulicy poczuć się pewniej. – Na kursach uczymy pewnych odruchów, tego jak należy się zachować. Po pierwsze, daje to kobiecie pewność siebie, a po drugie, wiedzę, że jeżeli nie będzie właściwie przygotowana, to nie wygra z napastnikiem, zwłaszcza większym, silniejszym mężczyzną – dodaje współtwórca programu.
Okazuje się, że cios w opinię o kobiecej słabości da się zadać parasolką, torebką, kluczami, czy nawet kolorowym czasopismem. A z takim orężem panie na co dzień mają przecież do czynienia. – Dziewczyny bardzo szybko się uczą, są chętne do ćwiczeń. A ich sprawność fizyczna jest na dobrym poziomie. Nie musimy uczyć wszystkiego od podstaw, bo mają już o tym jakieś pojęcie – mówi Magdalena Kozłowska, instruktorka samoobrony. Inna sprawa, że dla wielu kursantek nauka elementów sztuk walki bywa często sztuką. Trwa to niestety dłużej niż u mężczyzn, gdyż z natury są oni wojownikami. Dlatego podzieliliśmy ten kurs na etapy. Pierwszy ma na celu pokazanie, że kobieta też potrafi się obronić. Ale potrzeba do tego czasu, systematyki i zajęć stałych – podkreśla Grzegorz Wyszomierski. Po złapaniu samoobronnego bakcyla większość pań bierze udział w kolejnych etapach kursu. Część zaczyna później fascynującą przygodę ze sztukami walki. Aby jednak zachwycać trenerów chwytami, muszą najpierw opanować techniczne abecadło. – Nie jest ciężko, ale trzeba trenować i powtarzać tak, aby stało się to pewnym odruchem – zaznacza Magdalena Kozłowska.
Rozpoczęty w kwietniu kurs potrwa do 11 maja. W roli wykładowców wystąpią na nim także legionowscy strażnicy miejscy. Omówią oni z uczestniczkami podstawy wiktymologii, czyli nauki zajmującej się ofiarami przestępstw.