Trzeciego dnia maja miejscy włodarze zaprosili mieszkańców Legionowa, jakżeby inaczej, na majówkę. Co prawda w pielęgnowaniu narodowych tradycji pogoda tradycyjnie chciała nieco poprzeszkadzać, jednak wspólnymi siłami organizatorów i mieszkańców jej wilgotny atak został odparty. Oby tym razem na dłużej.
Zanim w piątek mieszkańcy oddali się wiosennemu relaksowi, część z nich oddała hołd Andrzejowi Paszkowskiemu. Nastąpiło to u zbiegu ulic Kościuszki, Matejki i Krasińskiego, na rondzie noszącym od piątku imię tego zasłużonego legionowianina. – To dzięki niemu został uratowany piękny zabytek – willa „Kozłówka” i park, który ją otacza. Do dnia dzisiejszego jest to siedziba rodziny państwa Paszkowskich. To osoba mająca bardzo silne związki także ze środowiskiem kombatantów, działająca w Armii Krajowej. Chodzi o postać, której nie można zapomnieć – podkreśla Anna Szczepłek, kierownik referatu marketingu UM.{mp4}3maja|512|384|{/mp4}
Legionowo, poprzez pamiątkową tablicę poświęconą Andrzejowi Paszkowskiemu, dało dowód, że pamięta. Tak samo jak o tym, aby po oddaniu ojczyźnie tego, co patriotyczne, zapewnić mieszkańcom igrzyska. I to się właściwie udało. Nieco gorzej poszło z zapewnieniem korzystnej dla nich aury. – Straciłem już wiarę i nadzieję, że podczas miejskich świąt będzie ładna pogoda. Prześladuje nas chyba jakiś pech. Nie wiem, może musimy pogadać z księżmi, aby się pomodlili o jakąś lepszą pogodę – śmieje się prezydent Roman Smogorzewski.
Kiedy brakuje wiary, warto zdać się na rozum. W tym przypadku podpowiedział on organizatorom okrycie imprezy parasolem z ratusza. – To jest piknik pod dachem. Niestety pada, ale ratusz jest gościnny, mamy tu dużo miejsca, więc wszystkie atrakcje, które były zaplanowane w plenerze, po prostu przenieśliśmy tutaj. Z tego powodu jest troszkę tłoczno i gwarno, ale to też dobrze, bo to oznacza, że ludzie chętnie spędzają z nami ten świąteczny dzień – mówi Anna Szczepłek. To prawda. Jeśli chodzi o frekwencję, momentami przypominała ona tę spotykaną ongiś podczas pierwszomajowych pochodów. Na początek do sali widowiskowej zwabiły legionowian lokalne talenty muzyczne. Przy okazji prezydenckich urodzin, niczym przed laty Marilyn Monroe, wokalną formą błysnęła też ratuszowa rzeczniczka. No bo jak tu nie zadedykować szefowi najpopularniejszej polskiej przyśpiewki. Gromkie „Sto lat” wypadło wzorowo.
Jeśli chodzi o urodzinowe pragnienia, dla siebie Roman Smogorzewski oczekiwałby głównie zdrowia. Rządzonemu przez siebie grodowi życzy właściwie tego samego. – Miastu na pewno szpitala. To jest taka rzecz, wokół której panuje jakaś niemoc. Arenę zbudowaliśmy, dworzec budujemy, a ten szpital i relacje z NFZ są dużą bolączką – żałuje prezydent. Oby tylko była ona uleczalna. Czy prezydencki syn zakupionym przez tatę plastikowym mieczem przetnie gordyjski węzeł medycznej niemocy, trudno powiedzieć. Sądząc z przymiarek komendanta Ryszarda Gawkowskiego do zabytkowego karabinu (dzierżył go odziany w mundur starego wiarusa kustosz legionowskiego muzeum, Erazm Domański – red.), szykuje się w każdym razie nowy oręż dla straży miejskiej. Co do walki z nudą, w piątek na szczęście była ona zbędna. Dzięki pokazom teatralnym i filmowym, prezentacjom lokalnych twórców i kolekcjonerów, a także wielu innym atrakcjom, przez cały czas coś się działo. Rozrywkowa niepodległość ratusza nie była zagrożona ani przez chwilę.