Mimo że z racji pełnionej funkcji są najbliżej mieszkańców wsi, często najdalej im do decydentów, od których los owych mieszkańców zależy. Dlatego gdy nadarzyła się okazja, powiatowi sołtysi oraz co znaczniejsi samorządowcy chętnie przybyli na spotkanie z Ireneuszem Niewiarowskim. Bo po pierwsze, jest senatorem, a po drugie, szefem organizacji, która sołtysów zrzesza.
Do wtorkowego spotkania w auli starostwa doszło z inicjatywy senator Anny Aksamit. Jak przyznał jej kolega z „izby refleksji”, tak długo go naciskała, że rezygnując z odwiedzenia swego okręgu wyborczego, do Legionowa w końcu przyjechał. Głównie po to, by doradzić i wesprzeć sołtysów w ich codziennej robocie.
– Nie jesteśmy ani związkiem zawodowym, ani partią polityczną, ale organicznie pracujemy na rzecz sołectw, staramy się podnieść rangę sołtysa, zebrania wiejskiego, sołectwa w ogóle. W wymiarze legislacyjnym, wskazując pewne rozwiązania i za nimi lobbując, ale też sołtysów szkolimy i organizujemy – mówi Ireneusz Niewiarowski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów. Czyniąc to poprzez wydawanie gazet i poradników, organizacja duży nadzieje pokłada w internecie. Mówiła o tym również Maja Winiarska – Czajkowska, młoda i dynamiczna sołtys podgrodziskiej wsi Opypy. – Jeżeli sołtys obawia się, że nie poradzi sobie ze stworzeniem strony internetowej, warto zacząć od facebooka, bo tam to jest prostsze i za darmo. Wystarczy, że ktoś umie posługiwać się klawiaturą – zachęcała szefowa założonego niedawno Stowarzyszenia Sołtysów Mazowsza.
Sporo uwagi poświęcono we wtorek kwestii funduszy sołeckich. Choć na papierze istnieją od 4 lat, w ubiegłym roku uchwaliło je zaledwie 57 proc. gmin. W powiecie legionowskim pracuje nad tym m.in. gmina Wieliszew, planując przeznaczyć na potrzeby 14 wsi około 300 tys. zł. – To wyzwanie dla gmin, bo z jednej strony samorządowcy na ogół są zainteresowani, żeby mieszkańcy sami decydowali o wydatkowaniu przynajmniej części budżetu gminy, ale z drugiej strony są to środki publiczne, a więc podlegające rygorom przepisów dotyczących przetargów. I czasem niełatwo wytłumaczyć ludziom, że trzeba spełnić wymogi absurdalnych przepisów, co rodzi pewne formalne problemy – zauważa starosta Jan Grabiec.