Tak jak z inicjatywy obywateli „Rupieciarnia” powstała, tak dzięki ich żyłce do przedsiębiorczości odbywa się teraz w Legionowie dwa razy częściej. Mając na względzie handlową smykałkę mieszkańców, urzędnicy postanowili ułatwić im small-biznesowe życie.
– Od lipca „Rupieciarnia” działa już dwa razy w miesiącu. W pierwszą i ostatnią niedzielę mieszkańcy mogą wystawiać swe używane przedmioty, wymieniać je, bądź też odstępować innym, tak jak to było do tej pory – informuje Anna Szczepłek z Urzędu Miasta w Legionowie.
Zaskakujące nawet dla organizatorów powodzenie „Rupieciarni”, oprócz tych jasnych, ma też i ciemne strony. Coraz liczniej ściągają tam bowiem zawodowi handlarze, którzy zwietrzyli kolejną szansę na upchnięcie swego towaru. A skoro tak, legionowski targ rzeczy używanych należy trochę przewietrzyć. – Mamy sygnały, że także drobni przedsiębiorcy korzystają z tej okazji do sprzedaży. A trzeba przypomnieć, że „Rupieciarnia” jest zarezerwowana wyłącznie dla osób prywatnych, a zasadą udziału jest to, że sprzedający nie zajmuje się tym zawodowo. To po prostu legionowski pchli targ. Aby zapobiec takim sytuacjom, Komunalny Zakład Budżetowy, który jest administratorem obiektu, zapowiedział kontrole – ostrzega Anna Szczepłek.
Biorąc pod uwagę, że „rupieciowa” część Targowiska Miejskiego pęka już w szwach, wypada trzymać kciuki za ich skuteczność. Mieszkańcy pragnący pozbyć się niepotrzebnych przedmiotów czy ubrań mogą być w każdym razie spokojni. Powinni tylko pamiętać, że swe stoisko muszą przygotować we własnym zakresie, a jego powierzchnia nie może być większa niż osiem metrów kwadratowych.