W ramach przygotowań do wewnętrznych wyborów premier Donald Tusk zaprosił przedstawicieli mazowieckich struktur PO na spotkanie dotyczące sytuacji w partii. Wśród ponad setki platformerskich tuzów znalazł się legionowski starosta Jan Grabiec. I postanowił dać szefowi do słuchu.
– Jako samorządowcy, wykorzystaliśmy tę okazję do porozmawiania z premierem o najistotniejszych problemach mieszkańców. Zaakcentowaliśmy kwestię „janosikowego”, które jest bolączką zarówno stolicy, jak i powiatów okołowarszawskich, mówiliśmy też o problemach z limitami ograniczającymi możliwość zaciągania kredytów przez samorządy. Moje wystąpienie dotyczyło nadmiaru uregulowań biurokratycznych, utrudniających ludziom funkcjonowanie. Z roku na rok trzeba wypełniać więcej papierów, a tym, którzy chcą załatwić coś w urzędzie, coraz trudniej spełnić wszystkie wymogi. Jako przykład podałem m.in. prawo budowlane i Ustawę o kierujących pojazdami – mówi Jan Grabiec.
Sądząc z relacji starosty, premier słuchał wszystkich wystąpień z dużą uwagą. Niektóre z nich komentował, do innych odnosił się ogólnie. Być może nie był to więc dla samorządowców czas stracony. – Tego rodzaju spotkania są potrzebne. Naturalne kanały komunikacji, poprzez posłów czy urzędników ministerialnych, nie zawsze są drożne. Czasem dopiero bezpośrednie dotarcie do osoby decyzyjnej, pokazanie jej kontekstu sprawy, a nie tylko suchych danych, powoduje, że prace legislacyjne zmieniają kierunek.