Gdyby sądzić po obfitości wyróżnionych ostatnio legionowskich stypendystów, wobec nich hojność miasta nie zna granic. Ale one istnieją, co więcej, za sprawą decyzji miejskich radnych zostały podczas wrześniowej sesji uszczelnione. Pomysł wyszedł z ratusza.
– Chcieliśmy, aby nasze stypendia były przede wszystkim prorozwojowe, aby stymulowały uczniów do podwyższania swoich wyników i kompetencji. Wprowadzając system stypendialny chcieliśmy także, aby przyznawane im świadczenia wiązały się z jeszcze większym prestiżem – tłumaczy Anna Szwarczewska z Urzędu Miasta w Legionowie. Kwestię oszczędności dla firmowego budżetu urzędnicy taktownie przemilczają. Być może dlatego, że jeśli nawet one wystąpią, będą niewielkie. Aktualnie wysokość jednorazowych nagród dla uczniów wynosi od 350 do 1000 zł. Jeśli w przyszłym roku liczba prymusów utrzyma się na tym samym poziomie, miejski skarbnik wyda najwyżej kilkanaście tysięcy mniej.
Co do szczegółów stypendialnej korekty, dotyczy ona praktycznie tylko jednego kryterium: wyników egzaminów zewnętrznych w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. – Dotychczas, aby uzyskać stypendium za wysokie wyniki podczas egzaminu gimnazjalnego z przedmiotu dodatkowego na poziomie rozszerzonym, uczniowie musieli osiągnąć 90 proc. punktów. Obecnie będzie to 95 proc. Przy egzaminie maturalnym było to 85 proc., a teraz będzie 90 proc. – dodaje przedstawicielka urzędu.
W tym roku miejskie wsparcie otrzymało 276 uczniów. Gdyby uwzględnić nowe kryteria, stypendialnym smakiem obeszłoby się zaledwie trzydziestu. Wychodzi więc na to, że edukacyjna awangarda legionowskiej oświaty trzyma się całkiem dobrze. Prezydentowi nie pozostaje więc nic innego, jak też się trzymać – za kieszeń.