Czwartkową sesję rady powiatu zdominowała informacja o stanie realizacji zadań oświatowych w poprzednim roku szkolnym. I choć na razie są one wypełniane jak należy, wiele wskazuje na to, że wkrótce sytuacja trochę się skomplikuje. W dużej mierze przez powiatową demografię.
Zanim jednak zajęto się jakością powiatowego kształcenia, na piersiach kilku najważniejszych samorządowców i urzędników pojawiły się odznaczenia od lokalnych kombatantów, zaś wiceprzewodnicząca Olga Wierzbicka zajęła się realizacją punktu, którego w porządku obrad nie umieszczono. Sądząc z szerokiego uśmiechu obdarowanego kwiatami solenizanta Szymona Rosiaka, zrobiła to nader skutecznie. Nic dziwnego, że omawiając uwagi fiskusa do oświadczeń majątkowych członków rady, jej przewodniczący przesadnie ich nie wyolbrzymiał.
– Ja rozumiem, że to są bardzo drobne, nieznaczne uchybienia – ocenił Szymon Rosiak. O większych grzechach, narzekając na płacony przez powiat janosikowy haracz, mówił Jan Grabiec. Jest kiepsko, ale jak wynika ze słów starosty, antyzbójecka koalicja ma w starciu z parlamentarzystami pewne szanse. – Stoimy na stanowisku, że janosikowe musi być zredukowane co najmniej o 30 proc. To w naszej opinii stanowisko kompromisowe, choć z drugiej strony, stanowi wyzwanie dla budżetu państwa, bowiem przy założeniu, że żaden z beneficjentów nie może stracić na proponowanych zmianach, wymaga to około 500 mln zł więcej na finansowanie polskich samorządów – powiedział Jan Grabiec.
Jak będzie, czas pokaże. Jak jest, przynajmniej w powiatowej oświacie, pokazał szef referatu edukacji. Mówił między innymi o wynikach egzaminów maturalnych i zawodowych, inwestycjach w szkolnictwo oraz o środkach zewnętrznych pozyskiwanych na jego potrzeby. Zaczął optymistycznie. – Sieć szkolnictwa ponadgimnazjalnego w powiecie legionowskim w pełni odpowiada potrzebom edukacyjnym gimnazjalistów. Jakakolwiek radykalna ingerencja w tą strukturę może spowodować albo rozminięcie się z potrzebami uczniów, albo odpływ młodzieży gimnazjalnej do Warszawy – oznajmił radnym Tomasz Lisowski. Poważnie mieszać w powiatowym szkolnictwie zarząd ani myśli. Zwłaszcza w jego lokalowej bazie. – Wiemy na pewno, że nie będziemy budować w tej chwili nowych szkół, bo po prostu nie ma to sensu – mówi Janusz Kubicki, członek zarządu powiatu. Głównie dlatego, że lada chwila szkoły znajdą się na ciasnym demograficznym zakręcie.
Stale rosnąca liczba mieszkańców powiatu jest w stanie wygenerować rocznie zaledwie kilkunastu pierwszaków więcej. A to o wiele za mało. – Przez najbliższych 7 lat liczba potencjalnych kandydatów do szkół ponadgimnazjalnych praktycznie nie będzie się zmieniać i wyniesie około 1100 uczniów. Oznacza to, uwzględniając gimnazjalistów, którzy wybiorą inne placówki, że nasze szkoły mogą liczyć na około 360 uczniów klas pierwszych, to jest około 12 oddziałów – mówił Tomasz Lisowski. W poprzednim roku szkolnym wszystkich powiatowych klas było 51. Obecnie jest ich 44, a docelowo ma być około 40. – Sytuacja ta pozwoli na utrzymanie na stabilnym poziomie wysokości otrzymywanej subwencji oświatowej. Wyniesie ona około 17,5 mln zł – zapewnił kierownik referatu. Nie da się natomiast utrzymać obecnego poziomu zatrudnienia, czyli około 150 etatów. A to oznacza jedno: zwolnienia. – Dyrektorzy mają tę świadomość, wiedzą o tych trendach. I nic z tym w tej chwili nie zrobimy, bo te dzieci już się 15 lat temu w naszym powiecie urodziły. Możemy je tylko policzyć i wiedzieć, jak będzie to wyglądało w szkołach – mówi Janusz Kubicki. Radykalnego wzrostu liczby uczniów można się spodziewać około 2020 roku i w latach następnych. Tak więc należy uzbroić się w cierpliwość.