Dopiero co dowiedziałem się, że mój pierworodny i jedyny, nabywając prawa do dowodu osobistego, postanowił dłużej nie zawstydzać nauczycieli swą wiedzą. Szacun. Młody człowiek, a taka rozważna, dojrzała decyzja! Tyle się przecież mówi o szkolnej „fali”, alkoholu, narkotykach albo, preferowanej zdaje się przez miłośników ekologii, grze w słoneczko. Zgroza. Tymczasem mój syneczek, podpora waldemarowej starości, dzięki przemyślanemu złożeniu legitymacji, za jednym zamachem przed tymi zagrożeniami się zabezpieczył. Zresztą, umówmy się, przesadnie długa edukacja jest kompletnie bez sensu. Jak sugeruje sama nazwa, już po skończeniu szkoły podstawowej człowiek zyskuje wiedzę potrzebną mu w codziennym życiu. Od święta też sobie poradzi, bo mając ten najważniejszy dyplom, odliczy kasę na kiełbasę, zgrzewkę piwa, a i grilla rozpali aż miło. Jest tylko jeden problem: nie wiedzieć czemu, ludzie odpowiedzialni za rozdawanie etatów nieufnie patrzą na podania składane przez ufnych w swe umiejętności absolwentów podstawówek. No, może poza prezesami klubów piłkarskich.
Ano właśnie. Ja także, wzorem wielu tatusiów, usiłowałem swego czasu oswajać juniora z murawą, w nadziei na ulokowanie go na stanowisku kopacza w jakimś zacnym (czytaj: dobrze płacącym) klubie. Niestety, na treningach trzeba było biegać, zaś trener miał dziwny zwyczaj wytykania mojemu Karolkowi błędów. Widać nikt szkoleniowcowi nie doniósł, że ów zdolny futbolista wszystko, na chwałę i podobieństwo swej czcigodnej rodzicielki, wie i robi najlepiej. Tak czy owak, szkoda. Gdyby grał w takiej na przykład Legii, za wysokie zwycięstwo na wyjeździe dostawałby chłopak do podziału z kumplami 250 tysiaków, kilkakrotnie większą stałą roczną pensję, a z rywalizacji w europejskich pucharach mógłby wychodzić podobnie obity jak ze starć z krajową edukacją – i tak nie byłby spalony. Cóż, bez łaski, jest jeszcze prywatna inicjatywa. Co prawda facebook już wymyślony, Natalia Siwiec również, więc na internautyzacji i wydętych ustkach moja pociecha kokosów raczej nie zbije. Za zbijanie bąków też, póki co, poza parlamentem nie płacą. Ja jednak wciąż wierzę, że to leniwe świadectwo mojej prokreacji dojrzeje i zaowocuje. O ile oczywiście czegoś będzie mu się kiedyś chciało tak mocno jak niczego mu się nie chce teraz.