Kiedy tak, wpatrując się ekran, podziwiałem kwiat polskiej młodzieży, płomiennie wyrażający swą miłość do (k)raju nad Wisłą, dziękowałem Stwórcy, że w mojej robotniczej familii nie wychowano mnie na równie żarliwego patriotę. Matka przez większość dnia pochłonięta pracą i ojciec zajęty jej unikaniem zwyczajnie nie mieli na to czasu. To głównie dlatego mam teraz poważne zaległości z tak istotnego przedmiotu, jak przysposobienie do życia w ojczyźnie. Do tej pory nie opanowałem podstawowych umiejętności wzorowego rodaka: rzucania kamieniami, miotania petardami, lżenia policjantów, kiepsko mi też idzie nienawiść do, cytuję hurtem, masonerii, żydów, ruskich i pedałów. Straszne to, ale prawdziwe. Inna sprawa, że już nie za zbytnio pragnę uzupełniać te fundamentalne braki. Młodzi ludzie swe patriotyczne uczucia wyrażają lepiej i z właściwą sobie namiętnością. A że, powodowani właściwym dla szczenięcego wieku wstydem, zwykli skrywać swe szlachetne oblicza pod czapeczkami? Cóż, trudno im się dziwić. Poza tym, prawdziwi kochankowie Matki Polski mają wielu wrogów – dybią na nich mundurowi, dowala wyroki Temida. Gdyby nie kibicowskie ustawki i mecze piłkarskie chłopaki nawet nie mieliby gdzie swego patriotyzmu szlifować.
Mogłoby się wydawać, że dla podobnych do mnie oldbojów, nieprzydatnych na polu ulicznej walki o narodowy etos, wszystko już stracone. Otóż nie. Na coś jednak krajowi możemy się przydać i sporo dla niego zrobić. Choć oczywiście nie w tak spektakularny i widowiskowy jak wszechpolska młódź sposób. Najlepiej zacząć od siebie, dzięki kąpielom i schludnej odzieży, stwarzając wokół własnej osoby przyjazny klimat. Co do używania używek, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Wprawdzie rezygnacja z palenia i picia korzystnie wpływa na wizerunek jednostki, za to rujnuje państwowy budżet. I tak źle, i tak niedobrze. Chcąc to jakoś nadrobić, można sumiennie płacić podatki, kasować bilety, segregować śmieci, a także – poprzez łażenie do kina, teatru, opery i kupowanie książek – wspierać narodową kulturę. Fakt, to o wiele prostsze, niż celny rzut kostką brukową czy postawienie w ogniu strażniczej budy. Coś mi jednak mówi, że całkiem skuteczne. I jedynie słuszne w narodzie, w którym jest masa głów, lecz o wiele za mało mózgów.