Zaczął od szukania pomysłu na uatrakcyjnienie doskwierającej mu na wczesnej mundurowej emeryturze nudy. Skończył, póki co, na sobotnim wernisażu w klubie Scena 210. Podczas wystawy „Legionowo w karykaturze” Marek Dąbrowski pokazał ponad 160 mniej lub bardziej znanych oblicz, przepuszczonych przez jego satyryczne oko.
Inspiracji, jak wskazuje powyższa liczba, twórca miał w mieście pod dostatkiem. – W karykaturę i satyrę bawię się cały czas od wielu lat, tak narysowanie konkretnych karykatur nie było jakimś problemem. Nastręcza go natomiast znalezienie odpowiednich twarzy – mówi Marek Dąbrowski. Odpowiednich, czyli najlepiej niepospolitych, mających w sobie coś, co łatwo da się na konterfekcie uchwycić i wyolbrzymić.
Inna sprawa, że z tym plastycznym powiększaniem prześmiewczy rysownik musi uważać co najmniej tak bardzo jak chirurg. – Może nawet połowa moich karykatur przedstawia kobiety, a kobietę trzeba narysować tak, żeby się nie obraziła. Wady wyolbrzymione za bardzo, chociaż kobiety nie maja wad, mogą powodować to, że ich śmiech zgaśnie – dodaje legionowianin.
Najważniejsze, że daleka od wygaśnięcia jest twórcza wena autora sobotniej wystawy. Dziennie potrafi on narysować nawet kilka szkiców, poddawanych następnie obróbce komputerowej. Sądząc po reakcji oglądających, ilość często przechodzi u niego w jakość. – Karykatura według mnie powinna mieć element podobieństwa. Często nie można go odnaleźć, choćby w takich rysowanych gdzieś na starówkach miast, robionych sztampowo i szybko, żeby zarobić jak najwięcej pieniążków – uważa Marek Dąbrowski.
Było w sobotę coś dla oka, znalazła się też strawa dla ucha i podniebienia. W klimatyczne, ciepłe dźwięki oprawiły wystawę autorskie piosenki Beaty Osytek. O smakowe doznania uczestników zadbał z kolei… legionowski starosta, który ufundował skromny, choć szumiący w głowie poczęstunek. Wystawę karykatur w Scenie 210 można oglądać do końca karnawału.