Stroną czynną powyższego działania jest donaldowa czeredka, która w reakcji na spektakularne dzwony zapragnęła oczyścić ubabrane promilami drogi. Hasło, sprowadzające się do przekazu „Alkomat w każdy aucie”, ukuła poruszające. I o ileż łatwiejsze do realizacji, niż zapewnienie wszystkim rodakom roboty czy chałupy. Tylko, że to nic innego, jak przejaw piętnowanego wcześniej przez premiera wyścigu na radykalizm w pomysłach zwalczania pijaków za kółkiem. Trzeźwo patrząc, mamy do czynienia z idiotyzmem, populizmem, albo naiwną wiarą, że po kilku setkach obywatel nie rozwinie setki, gdyż wozi w furze jakieś urządzonko. Wytrzymywał latami krzyki starych i belfrów, daje radę z kołkami ciosanymi mu na łbie przez ślubną, a ma ulec piszczącemu gadżetowi? Takiego wała jak flaszka cała! Poza tym, sklecane w Chinach na tony testery (a takie większość zmotoryzowanych wszak posiądzie) swą dokładnością będą przypominać precyzję montażu czołgu T-34. A przy tak wątpliwej celności wskazań żaden zmotoryzowany ułan kluczyków po dobroci nie odda. Zwłaszzzczaaa, żeee spoooszył tylko kilka piff i czuje się znaaakomisie! Może gdyby wraz z następcą balonika trzeba było wozić w aucie mięśniaka, który egzekwowałby jego wskazania, to szofer prędzej dałby się spieszyć. Ale z własnej woli…?
Najgorsze w tym sondażowym paliwie jest to, że sejmowy potencjał koalicji pozwala raz dwa z alkomatową ustawką pojechać, by na mecie odtrąbić sukces. Zyskają przecież i importerzy (mamonę), i policjanci (kolejny powód do mandatu), i politycy (kilka dni medialnej chwały). Tylko porządni samochodziarze znów dostaną po kieszeni. Na moje słabnące oko warto te pieniądze spożytkować na coś innego – powszechne psychotesty. Przechodzą je zawodowi kierowcy, to czemu nie amatorzy? O ile nawaleni drajwerzy stanowią, nomen omen, promil wśród ogółu kierowców, zakompleksionych typów, którym moc silnika napędza ego, rozbija się po drogach tysiące. Idę o zakład, że wszyscy ci wirtuozi klaksonu, mistrzowie wyprzedzania na trzeciego, jazdy na tylnym zderzaku, czy wreszcie zwykli niewolnicy prędkości, zderzenia ze specjalistą by nie przetrwali. Niestety, to utopia. Pozostaje zatem wrzucić na luz i obserwować to narodowe dmuchanie. Może faktycznie ktoś dzięki niemu przyhamuje i dalej pojedzie tylko na jednym gazie.