Gdy zbyt wielu decydentów zajmuje się daną sprawą, jej finał często przypomina przysłowie o sześciu kucharkach. Tyle że w tym przypadku nie chodzi o pusty żołądek, lecz o bezpieczeństwo. W Komendzie Głównej Policji, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego doszli do wniosku, że trzeba coś zrobić z masztami na fotoradary. O ile urządzeń nie ma w nich przez cały czas, najlepiej usunąć.

– Na razie krąży jakiś okólnik, podpisany przez kogoś z KGP, któremu wydaje się, że tak będzie lepiej. Te całe zamieszanie jest przez parę gmin w zachodniopomorskim, które z fotoradarów zrobiły sobie źródło utrzymania. Biały Bór, Człuchów, Bobolice to są gminy, które często połowę środków w swoim budżecie mają z tego źródła. I to decydentów wkurzyło – mówi Roman Smogorzewski. To oczywiście można zrozumieć. W ślad za tym gniewem poszły jednak decyzje, których zinterpretować nie potrafi nawet mazowiecki wojewoda.

Pisząc fotoradarowy monit, wyraził wątpliwości co do swych uprawnień nadzorczych w sprawach dotyczących straży miejskich. Mimo to, poprosił o podjęcie działań „eliminujących niewłaściwe praktyki w tym zakresie”. Maciej Kozłowski napominał: „(…) nie jest możliwa „rotacja” urządzenia rejestrującego pomiędzy obudowami, a obudowa stacjonarnego urządzenia rejestrującego niewyposażona w takie urządzenie powinna być usunięta z pasa drogowego”.

– Legionowo posiada cztery maszty fotoradarowe. Fotoradar jest natomiast jeden. Do tej pory cyklicznie, przed opadami śniegu był wstawiany w te maszty, gdzie występowały realne zagrożenia w ruchu drogowym – informuje Adam Nadworski, zastępca komendanta Straży Miejskiej. Zdaniem policjantów i strażników usuwanie masztów to nonsens. Wręcz przeciwnie, uważają, że powinno ich być więcej, bo skutecznie dyscyplinują kierowców. – Nawet jeżeli w tych miejscach nie był umieszczony fotoradar, charakteryzowały się tym, że potrąceń, kolizji czy wypadków było mniej – zapewnia funkcjonariusz. – Nikt nie lubi fotoradarów, ale wszyscy mamy świadomość, że jeśli je widzimy, to odruchowo zwalniamy – dodaje prezydent Legionowa. W 2012 r. legionowski fotoradar uwiecznił 442 piratów drogowych. W roku ubiegłym było ich 734. I to pomimo dość wysoko ustawionego progu zadziałania urządzenia. Wpływy z mandatów kształtowały się na poziomie około 70 tys. zł.

– W tej chwili jesteśmy na etapie podejmowania decyzji, czy kupujemy kolejne urządzenie i wstawiamy je na stałe, powodując ciągłe robienie zdjęć, czy po prostu dane maszty będą musiały być zdemontowane – mówi Adam Nadworski. Ta pierwsza ewentualność raczej odpada. Chcąc sprostać wymaganiom niejasnego okólnika, Legionowo musiałoby kupić trzy kolejne fotoradary. Wydanie na ten cel blisko 400 tysięcy prezydent absolutnie wyklucza. Podobnie jak usunięcie masztów, za które miasto zapłaciło swego czasu kilkadziesiąt tysięcy złotych. – Mamy ten majątek zezłomować? Mamy coś, co oddziałuje prewencyjnie, wyrzucić do kosza? No nie, nie dajmy się zwariować. Jak będzie czarno na białym i zmuszą nas do tego, to usuniemy. Ale każdy dzień, kiedy to stoi, wpływa na poprawę bezpieczeństwa – twierdzi Roman Smogorzewski. Jak zatem widać, z roli fotoradarowego czteromasztowca Legionowo ani myśli rezygnować. A ponieważ płynie w stronę drogowego bezpieczeństwa, wiatru w żaglach kapitanowi i załodze też raczej nie zabraknie.
Waldek Siwczyński

1 KOMENTARZ

  1. Puste maszty bardzo pomagają… Ile już potrąceń na przejściu dla pieszych było na ul. Suwalnej. Mimo iż stoi tam fotoradar. Często nie nabity. Co wbrew pozorom widać.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.