Wychowaniem dzieci ludzie zajmują się właściwie od zawsze. Inna sprawa, że większość z nich na pewno mogłaby robić to lepiej. Stąd powodzenie skierowanych do rodziców bezpłatnych warsztatów pod nazwą „Mama wie!”. We wtorek odbyły się one w legionowskim ratuszu już po raz trzeci. Uczestnicy jak zwykle dopisali.
– Spotkanie jest dla kobiet w ciąży, świeżo upieczonych mam i ojców. Zaprosiliśmy specjalistów, m.in. fizjoterapeutę Pawła Zawitkowskiego, naszego gościa specjalnego. Oprócz tego będzie krótkie szkolenie obejmujące podstawy pierwszej pomocy, promotor karmienia piersią oraz nasi partnerzy – wylicza Dominika Olaszek, organizatorka imprezy. Przewodnia idea trzygodzinnych korepetycji dla rodziców jest prosta. I paradoksalnie być może dlatego jeszcze nie każdy ją rozumie.
– Chcemy pokazać mamom i tatom, że tak naprawdę to instynkt rodzicielski podpowie im, jak najlepiej opiekować się swoim maleństwem. Nasi specjaliści tylko poszerzą tę wiedzę. Ale generalnie chcemy uświadomić rodzicom, że dadzą radę – mówi pani Dominika, wydawca kwartalnika dla aktywnych mam „DaDa”. – Wszystko, o czym mówimy od wieków, zmienia się wraz z rozwojem nauki. Szczególnie w ciągu ostatnich 30 lat nastąpił niesłychany postęp w psychologii rozwojowej – dodaje Paweł Zawitkowski.
Pewne kanony, jak karmienie piersią czy przytulanie, są oczywiście niezmienne. Inaczej patrzy się jednak na otoczenie i jego rolę w wyzwalaniu potencjału rozwojowego malucha. Podkreślając wpływ rodziców, specjaliści ostrzegają przed szeroko pojętą nadopiekuńczością. Zwłaszcza gdy skutkuje ona przypisywaniem dziecku dysfunkcji, których tak naprawdę nie posiada. – To popycha kadrę medyczną, a potem w sposób naturalny rodziców, do tego, żeby poszukiwać pomocy w rozwoju i do takiego trochę nieprzytomnego doskonalenia dziecka i własnego życia – uważa fizjoterapeuta. Tymczasem, co za dużo, to niezdrowo. Ku swemu zaskoczeniu, jaskrawe przejawy takich zachowań Paweł Zawitkowski dostrzegł podczas kilku swoich wizyt w Legionowie. Aż połowa z uczestniczących w spotkaniach rodziców deklarowała, że ich pociechy korzystają z pomocy rehabilitantów.
Zdaniem lekarza, to medyczny i statystyczny nonsens. Co i kto za nim stoi, można jedynie spekulować. W grę wchodzą m.in. niedostateczne kompetencje pediatrów oraz działania zmierzające do „nakręcenia” popytu na usługi medyczne. – Na pewno część tych dzieci miała jakieś drobne, przejściowe kłopoty, lecz w większości przypadków to była sprawa absolutnie do załatwienia rękami rodziców – twierdzi autor projektu „Mamo, tato, co ty na to?”. Diagnoza, trzeba przyznać, odważna. Ale jej potwierdzenie fizjoterapeuta znalazł u co najmniej dwustu małych legionowian. – Uderzył mnie fakt, że większość z tych dzieci, prawie wszystkie, to były dzieci w stu procentach zdrowe. Tylko każde z nich było trochę grubsze, wyższe, trochę bardziej spięte, trochę mniej spięte. Prezentowało po prostu normalne mechanizmy adaptacyjne występujące u każdego dziecka – mówi Paweł Zawitkowski. Na przyszłość, zanim skierujemy swe kroki do pediatry, warto o tym pamiętać.