Na Powiatowej Giełdzie Szkół Ponadgimnazjalnych targowano się w miniony czwartek już po raz czternasty. W tym roku organizatorzy postanowili nieco okroić listę edukacyjnych oferentów. I tak jak dawniej, promować wyłącznie swoich.

– Wróciliśmy do wersji sprzed dwóch lat. Bo kiedy impreza się rozwinęła i wzbogaciliśmy ją o ofertę szkół wyższych, cel, który chcieliśmy osiągnąć, czyli przedstawienie gimnazjalistom wszystkich możliwości, tak naprawdę ginął w ogólnym tłumie i hałasie – tłumaczy Janusz Kubicki, członek zarządu powiatu. Mniejsza liczba wystawców pozwoliła przenieść giełdę z legionowskiej Areny do liceum im. M. Konopnickiej. Mimo to, nie zabrakło ani miejsca dla zachwalających swe walory szkół, ani pomysłów na kuszenie niezdecydowanych gimnazjalistów. – Szkoła z Serocka dzisiaj karmi, szkoła z Komornicy pokazuje samoobronę i techniki interwencyjne, a uczniowie legionowskiego ZSO nr 2 przebrali się w stroje z epoki ich patrona. Tak więc jest to bardzo widowiskowa impreza – ocenia były wicestarosta.{mp4}300214gielda|512|384|{/mp4}

Co prawda, to prawda. Inna sprawa, że owa widowiskowość to tylko otoczka, za którą kryje się atrakcyjna oferta lokalnych placówek oświatowych. Z roku na rok staje się ona coraz bogatsza. Od września w Powiatowym Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Serocku ruszy na przykład liceum ogólnokształcące. – Dopiero pod koniec pierwszego roku zaproponujemy wybór rozszerzenia, zgodnie z indywidualnymi preferencjami. Do tego pięć godzin angielskiego tygodniowo przez trzy lata kształcenia oraz dwa języki dodatkowo do wyboru: niemiecki i rosyjski – zachęca Marta Kulesza, nauczycielka z serockiego PZSP. Dużym wyzwaniem dla powiatowych szkół jest rywalizacja o uczniów ze stolicą. Tym trudniejsza, im łatwiej jest do niej młodzieży dojechać. Ich przewagę stanowi położenie oraz sprzyjająca przyswajaniu wiedzy kameralność. Tak zwany poziom, przypisywany często „z urzędu” warszawskiej oświacie, to zdaniem nauczycieli pojęcie względne i mocno przereklamowane. – To zależy od szkoły, od nauczycieli, czy wreszcie od uczniów i tego, jak bardzo chce im się uczyć. Natomiast z punktu widzenia odległości, dojeżdżanie do warszawskich liceów to naprawdę duży wysiłek. Wiele energii i czasu trzeba włożyć tylko po to, aby dojechać do szkoły – mówi Marta Kulesza.

Wedle powiatowych analiz, dla 36 proc. kandydatów głównym źródłem wiedzy o przyszłej szkole jest internet. Jedna piąta uczniów przy wyborze kieruje się opiniami znajomych. – Giełdy są na trzecim miejscu, ale z dobrym wynikiem, bo ponad 18 procent. Dlatego staramy się je cały czas robić. Mimo organizacyjnych kosztów, jakie ponosimy, to jednak wciąż jest dobra informacja dla uczniów. Niestety, zarówno rozmowa z rodzicami czy wychowawcą, jak też informatory są gdzieś na szarym końcu, z pięcioprocentowym udziałem w podjęciu decyzji – żałuje Janusz Kubicki. Jedno jest pewne: o jej słuszności młodzi ludzie nie przekonają się od razu. Często dopiero po latach wiadomo, czy „kupiony” na giełdzie zawód był prawdziwą okazją, czy najzwyklejszym bublem.

Giełdową ofertę uzupełniającą dla powiatowych szkół jak zwykle zaprezentowały także lokalne instytucje mające związek z edukacją i sektorem zatrudnienia, m.in. Powiatowy Urząd Pracy, Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna, a także Powiatowa Izba Gospodarcza.