Miały być konsultacje społeczne, a wyszło coś w rodzaju werbalnego linczu. Kilku młodych działaczy lokalnych organizacji społecznych nie miało szans w starciu z dobrze ponad setką zdeterminowanych przeciwników ich pomysłu na modernizację centrum Legionowa. Efekt: deptak na głównej ulicy miasta pozostanie w sferze marzeń. Odetchnęli z ulgą przedsiębiorcy, ulżyło też… prezydentowi.
Z inicjatywą przekształcenia fragmentu ul. Piłsudskiego w reprezentacyjny deptak z rozbudowanymi funkcjami hadlowo-gastronomicznymi wyszły dwie działające w mieście organizacje: stowarzyszenie „Razem dla Legionowa” i fundacja „Nasze jutro”. – Pierwotnie miał rozciągać się od ul. Jagiellońskiej aż do dworca kolejowego. Już pierwsze obawy ze strony przedsiębiorców spowodowały, że skróciliśmy ten odcinek i zaproponowaliśmy deptak od ulicy Sienkiewicza do Kopernika, no i wokół rynku. Chcemy stworzyć jak gdyby serce Legionowa, gdzie mieszkańcy mogliby spokojnie spędzić czas, z dala od szumu i hałasu. A jednocześnie w komfortowych warunkach dokonywać tam zakupów – tłumaczy Przemysław Cichocki ze stowarzyszenia „Razem dla Legionowa”. Problem w tym, że po poddaniu tej idei ludziom pod rozwagę, szum i hałas powstał na Piłsudskiego jeszcze większy, Tym razem nie za sprawą aut, lecz kontestujących deptakowy pomysł mieszkańców – głównie działających tam handlowców.
Napędzani wzbierającymi w nich złością i obawami, na poniedziałkowe konsultacje społeczne przybyli do ratusza w sile przeszło stu osób. Przed salą widowiskową czekały już na nich gotowe do podpisania listy protestacyjne (wg obrońców komunikacyjnego status quo wypełniło je łącznie ponad 1000 osób – red.), specjalne, poświęcone sprawie wydanie „MTiO” oraz… gwizdki i plastikowe trąbki. – Jeżeli będzie wstrzymany ruch samochodowy, obawiamy się, że ludzie przestaną przyjeżdżać w to miejsce. Czy deptak spełniłby swoje zadanie i ściągnął klientów, mamy dużo wątpliwości. Rynek zawsze służył czemuś innemu. Od samego początku były tam lokale handlowe i usługowe. Do tej pory ta struktura jest utrzymana, i niechby tak pozostało. Jesteśmy zdeterminowani, żeby o to walczyć, bo chodzi o naszą przyszłość – mówi Lech Kmiecik, właściciel księgarni „U Leszka”. Jeden z czołowych badaczy lokalnej przeszłości jest podobnego zdania. – Już przed wojną Legionowo miało bardzo ciekawy i nowoczesny plan zagospodarowania. Przez lata, ze względu na rozwój komunikacji czy budownictwo mieszkaniowe, było to oczywiście zmieniane. Ale rynek i jego okolice zachowały się właśnie w naturalnym kształcie. Oczywiście można zmienić charakter tego miejsca, pytanie tylko: czyim kosztem? – dodaje prof. Aleksander Łuczak.
Poniedziałkowe starcie młodych działaczy z armią przeciwników ich inicjatywy mogło się zakończyć, zanim jeszcze na dobre ruszyło. Wynik „konsultacji” i tak był przesądzony. Organizatorzy mieli nawet problem z odtworzeniem filmu przygotowanego przez zwolenników deptaka – nikt nie chciał go oglądać. W roli pokojowego rozjemcy wystąpił Roman Smogorzewski, zapewniając na wstępie, że żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. Przekornie wyrażając zarazem swą radość, gdyż modernizacja ul. Piłsudskiego oznaczałaby nieplanowane nadszarpnięcie miejskiego budżetu. A tak, nie będzie deptaka, nie będzie też wydatków. – Ta ulica to taka otwarta galeria handlowa w starym, dobrym stylu, ale nieprowadząca wspólnej polityki; ani marketingowej, ani żadnej innej. A dzisiaj, dzięki tym młodym ludziom, mamy szansę spotkać się i porozmawiać o ulicy, która na skutek takiego, a nie innego, rozwoju miasta straciła trochę na znaczeniu – zachęcał do konstruktywnej dyskusji prezydent Legionowa.
Kolejni mówcy najczęściej wyrażali swą dezaprobatę dla usunięcia aut z fragmentu głównej ulicy miasta. Ich zdaniem, mogłoby na tym ucierpieć pół tysiąca osób zatrudnionych w ponad 150 lokalach handlowych i usługowych, a także 400 rodzin utrzymujących się dzięki prowadzonej tam działalności. Przytaczano przykłady innych miast, gdzie podobne innowacje kończyły się upadkiem lokalnej przedsiębiorczości. Pod takim naciskiem argumentów idea powstania w centrum Legionowa eleganckiego pasażu z hukiem upadła. Czy to wystarczy, aby nie upadł tamtejszy biznes, to już zupełnie inna sprawa.