W sobotę (10 maja) miłośnicy języka polskiego podczas trzeciej edycji „Dyktanda aktywnych”, organizowanego przez legionowski Zespół Szkół nr 3, mogli sprawdzić swoją znajomość ortografii. W tym roku patronat nad imprezą, oprócz prezydenta Legionowa, objął także legionowski starosta, przez co dyktando stało się sprawdzianem o wymiarze powiatowym.
W „Dyktandzie aktywnych” wystartowało ponad 50 osób. Wiele z nich po raz pierwszy. – Bardzo dobrze się bawiłam i uważam, że każdy powinien tego spróbować, bo to jest naprawdę fajny sposób spędzenia czasu i dowiedzenia się czegoś więcej o sobie – mówiła Magdalena Saad, siatkarka Siódemki SK Bank Legionovia. Jak co roku, dyktando miało swój temat przewodni. Pierwsze było poświęcone Euro 2012, drugie legionowskiemu Centrum komunikacyjnemu, a tegoroczne historii Legionowa.– W związku z tym, że w bieżącym roku mamy wiele uroczystości związanych z wydarzeniami historycznymi, takie jest również przesłanie tegorocznych dyktand – mówiła Joanna Bieńko, dyrektor Zespołu Szkół nr 3 w Legionowie. Dla niektórych jego uczestników taka tematyka okazała się sporym ułatwieniem. W tekście dyktanda pojawiło się bowiem kilka specjalistycznych zwrotów i historycznych nazwisk. – Ja na tym dyktandzie jestem już trzeci raz. Jestem historykiem i moja wiedza zewnętrzna, przypadkowa w tym wypadku, przydała się. Natomiast dyktanda nie są łatwe i wiele rzeczy piszemy tak na swoje wyczucie. Na pewno bardzo pomocne jest czytanie i przypomnienie sobie pewnych zasad – mówi Anna Wajs, uczestniczka sprawdzianu.
Autorką dyktanda tradycyjnie już była polonistka z trójki, Jadwiga Wojtulewicz. Jak sama przyznała praca nad tekstem nie jest skomplikowana. Bywa za to czasochłonna. – Wszystko zaczyna się od tego, że dużo wczesnej poznaję temat dyktanda. Trochę podświadomie mój umysł zaczyna już pracować i tworzyć jakieś pierwsze połączenia wyrazowe. Nie pracuję jednak jeszcze świadomie. Później zasiadam do pisania i tekst pojawia się w zasadzie samorzutnie. Później następuje jego obróbka – tłumaczy Jadwiga Wojtulewicz. Czyli żmudne sprawdzanie ze słownikiem każdego słowa i zwrotu oraz nadawanie tekstowi odpowiedniego rytmu i melodii. Ostatni etap to… leżakowanie. – Ten tekst sobie po prostu leży kilka dni przed dyktandem. Staram się mieć bowiem jeszcze trochę czasu na jakieś ewentualne poprawki. To jest też taka trochę rzemieślnicza praca – dodaje autorka dyktanda.
A efekt? – Było kila słów, których nie znałam także opierałam się bardziej na zasadach gramatycznych, które występują w języku polskim. Te spolszczone słowa nie były jednak mocno skomplikowane, bo jak ktoś czyta to mniej więcej się orientuje jak to się powinno pisać – mówi Magdalena Saad. – Bardzo się ciesze, że jest taka inicjatywa, bo to jest wspaniała rzecz, która mobilizuje do tego aby przypomnieć sobie pewne zasady rządzące językiem polskim. A to jest tylko z korzyścią dla nas, dla naszego życia i pracy – mówi Anna Wajs. Zwycięzcę trzeciego „Dyktanda aktywnych” poznamy po zakończeniu etapu finałowego. Weźmie w nim udział dziesięć osób, które w sobotnim dyktandzie popełniło najmniej błędów.
A oto tekst dyktanda:
-Wsiądźcież ze mną, półdorośli, do kanoe i popłyńmyż bezszelestnie przez historię do krainy nie tak dawnych naszych przodków, by się chełpić przed innymi, jak antenat nasz bezwąsy, ani charłak, ani w jakiejś pikielhaubie, grywał capstrzyk przy pół murowanym, ceglastoczerwonym cekhauzie. Co w nim było? Zapanujcież nad półdrzemką i nie bądźcie jak półdiablę, niechże czółno nasze nie chybocze, bo antenat nie był wszakże pół-Polakiem, czy pół-Niemcem. To patriota pełną gębą! Była pora późnowieczorna, gdy on w swoim uniformie, jeszcze nie legionowskim, opanował miedzianoczerwone koszary i przepędził Niemca, skądże przyszedł. A gdy przybył tutaj major Słobódzki, to już ani chybi słychać było półakordy „Rozkwitały pąki białych róż”. Gdy już jesteś rozbudzony, a twój śródgłos brzmi już rześko, płyńmyż chyżo, by dogonić Kolej Nadwiślańską, w czym by może upatrywać, że i cara dogonimy. Bez wątpienia jest to podróż także koło cembrowiny, co capstrzyki i przysięgi już słyszała, a więc w czymże myśmy gorsi od niej? Nadstaw ucho, adwersarzu, a usłyszysz, jak w tej ciszy „Maszerują chłopcy, maszerują…” Potem łódka nasza przyżegluje tam, gdzie urząd pewien słynie ze swej miejskiej aktywności. Wiedzcież, gdzież to? A no tamże, skąd my dzisiaj wypłynęli, barki wzięli. Dzisiaj tamże jest Muzeum Historyczne. Czas cumować, a choć karty już przyżółkły, to nie zżymaj mi się tutaj, bo choć zżyłeś się z historią, to już nowa na cię czeka – wysiądź z łódki…
Jadwiga Wojtulewicz