Mając za patrona Janusza Kusocińskiego, w legionowskim gimnazjum nr 3 na sport stawia się właściwie „z urzędu”. To dlatego wymyślono tam imprezę, dzięki której zażywając fizycznej kultury, uczniowie z całego miasta mogą pościgać się na bieżni. W środę Międzyszkolny Mityng Lekkoatletyczny Szkół Gimnazjalnych wystartował po raz ósmy.
Konkurencji jak zwykle było pod dostatkiem. – Mamy tu biegi na 100 m i 400 m dla dziewcząt i chłopców, biegi na 800 m dla dziewcząt i 1200 m dla chłopców, oraz sztafety 4 x 100 m dla dziewcząt i chłopców – wylicza Elżbieta Pałka, nauczycielka WF z gimnazjum nr 3. Organizatorzy dbają, żeby zawodnicy z sześciu miejskich gimnazjów czuli się niczym gwiazdy tartanu. Pomaga w tym dobra legionowska baza sportowa. Swoje robią też bloki, fotokomórka oraz prowadzący zawody ludzie z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Dla nich blisko dwie setki uczestników to chleb powszedni. Tak jak dla Jana Skakluka, miejskiego popularyzatora biegania, który w środę ofiarnie zagrzewał uczniów do walki. – Mamy profesjonalną obsługę sędziowską, co jest ogromnym plusem tej imprezy. To sprawia, że dzieci startują tu bardzo chętnie. Natomiast wyniki zależą już od młodzieży i przygotowania jej przez poszczególne szkoły – dodaje wuefistka.
Ano właśnie, wyniki. Jak twierdzą jej koledzy po fachu, świetne czasy zdarzają się rzadko. Wprawdzie gimnazjaliści mają aż cztery lekcje wychowania fizycznego tygodniowo, lecz mało kto biega na nie w podskokach. – To jest tak pół na pół. Oczywiście nauczyciele biorą wszystkich na zawody i są osoby bardzo chętne, ale część jest takich, które nie za bardzo chcą ćwiczyć, unikają zajęć. Trochę w tym też winy rodziców, którzy pisząc zwolnienia, przykładają do tego ręce. Nie posądzam nikogo, ale jest kombinowanie – mówi Piotr Bachurski z Zespołu Szkół Salezjańskich. Bo współczesna młodzież może i bywa zabiegana, ale rzadko w sensie dosłownym. – Wcześniej było mniej urządzeń typu telewizory, telefony czy komputery. Młodzież spędzała czas tylko na świeżym powietrzu i jeżeli chodzi o sport to chyba wcześniej było lepiej – dodaje nauczyciel wuefu. – Obecnie, żeby się z kimś komunikować wystarczy internet. Kiedy my byliśmy młodzi, aby porozmawiać z kolegą czy koleżanką, trzeba było wyjść z domu. A miło spędzało się czas głównie poprzez uprawianie jakiejś formy aktywności fizycznej – wspomina Tomasz Kurach, wuefista z gimnazjum nr 3.
Nauczyciele wierzą, że teraz może być podobnie. Sprintem zrobić się tego nie da, ale już na średnim czasowym dystansie to realne. Warunek: WF powinien być ciekawy. – Przede wszystkim kładziemy nacisk na atrakcyjność zajęć. Nie oszukujmy się, największy problem jest z zaangażowaniem uczniów na lekcjach i zainteresowaniem ich daną tematyką. Poza tym, przedstawiamy młodzieży takie możliwości spędzania czasu wolnego, żeby promować zdrowy styl życia – zapewnia Tomasz Kurach. Jedno jest pewne: zanim dotrą do mety, wuefiści będą się musieli zdrowo przy tym nabiegać. Najważniejsze, że już wystartowali.