Stała tam tak długo, że mieszkańcy osiedla Sobieskiego zapewne dawno przestali zwracać na nią uwagę. Po pierwsze jednak nie wszyscy, a po drugie, dla położonej przy Maximie rampy do skateboardingu wybiła już ostatnia godzina. W środę rozpoczęto, a dzień później zakończono jej demontaż.
– Polega to na pocięciu konstrukcji rampy na elementy, tak aby nie trzeba było używać dźwigu i można było zrobić to jak najtaniej, przy pomocy naszych pracowników. Całość wywieziemy na złom, zostawimy tylko takie elementy jak kątowniki czy profile zamknięte, które przydadzą się do innych robót – mówi Jerzy Sawicki, zastępca kier. adm. os. Sobieskiego. W administracji płakać za metalową konstrukcją na pewno nie będą. Tak samo jak za usuniętymi równocześnie słupami do koszykówki.
– Rampa nie spełniała swego zadania, tak jak 15 czy 20 lat temu, kiedy powstawała. Młodzież nie jest już zainteresowana tego typu zabawkami, tym bardziej, że powstało więcej placów zabaw. Profesjonalne rampy są na przykład przy stadionie, więc młodzież tam jeżdzi na rolkach czy deskorolkach – uważa Agnieszka Borkowska, kierownik adm. os. Sobieskiego.
Chociaż trudno odmówić ludziom z SML-W racji, użytkownicy rampy przy DH Maxim na jej rozbiórkę patrzyli trochę krzywo. Nie była może pierwszej świeżości, ale jak się nie ma, co się lubi… – Szkoda rampy, bo tutaj dużo rowerzystów jeździło. Mój kolega ma BMX-a i tu jeździ. My też chcieliśmy się przejechać, ale właśnie ją rozbierają. Teraz liczymy tutaj na skatepark – mówi Wiktor Gigol, uczeń z Legionowa. Niestety, na tego typu nadziejach osiedlowa młodzież raczej się przejedzie. Bo tak naprawdę rozbiórka spółdzielczej infrastruktury to nie widzimisię administracji, lecz konieczność. Z prawem się nie dyskutuje. – Kiedyś dzierżawiliśmy tę działkę od urzędu miasta. Teraz kupił to deweloper i prawdopodobnie coś tam będzie budował. Tak więc wcześniej czy później trzeba byłoby to zdemontować. Ponieważ coraz częściej mieliśmy sygnały od mieszkańców, że dzieją się tam różne „cuda” typu zakłócanie spokoju i tłuczenie butelek, zdecydowaliśmy się zabrać te urządzenia jak najszybciej – tłumaczy Agnieszka Borkowska.
Tak więc po blisko dwóch dekadach osiedlowy przyczółek sportu i rekreacji przeszedł do historii. Tyle że w kontekście szykowanej na jego miejsce inwestycji, nie jest to dla mieszkańców budująca informacja.