Cała ta sprawa śmierdziała mieszkańcom od początku, czyli od 2011 roku, kiedy to firma AG-Complex zainstalowała się w Michałowie-Reginowie z zamiarem ulokowania tam sortowni odpadów. I choć ta, według przedstawicieli firmy, w końcu nie powstała, ludzie uważają, że jest inaczej, a sąsiedztwo zakładu mocno im doskwiera. W piątek, podczas pełnej emocji dyskusji, spierali się o to z przedsiębiorcami, władzami gminy i powiatu. W sobotę, niezadowoleni z rezultatu rozmów, wyszli na ulicę Warszawską. I ją zablokowali.
Na spotkaniu, zwołanym przez sołtys Michałowa-Reginowa Janinę Przybył, zgromadziło się w Domu Ogrodnika prawie sto osób. Gęsto zrobiło się więc od ludzi, gęsta od początku była też atmosfera. Podkreślały ją powieszone na ścianach, ręcznie wykonane transparenty z niebudzącą wątpliwości co do nastawienia uczestników treścią: „Wy sekrety swoje macie i ciemnotę nam wciskacie”, „Na taczki śmieciowe układy i paczki”, a także „Popedałuj, wyjedź stąd i zabieraj śmieci swąd”. W ciągu następnych godzin to się potwierdziło.
Dużo pretensji o zaistniałą sytuację mieszkańcy kierowali w stronę Pawła Kownackiego, wójta gminy Wieliszew. Zarzucali mu, że złożonej w 2011 roku obietnicy – już po tym, jak AG-Complex, w dużej mierze na skutek sprzeciwu mieszkańców oraz zainteresowania mediów, zrezygnował z ubiegania się o stosowną decyzję środowiskową i odpuścił sobie instalowanie sortowni – mówiącej o samorządowym szlabanie dla sortowni w M-R nie dotrzymał. I to mimo ponowienia jej niespełna dwa lata później, przy uchwalaniu nowego studium kierunków rozwoju gminy. – Zaufaliśmy naszemu gospodarzowi. Byłam osobiście w gabinecie wójta. Powoływał się na swój honor. Więc jak my dzisiaj mamy patrzeć sobie w oczy i słuchać pana starosty, który tak pięknie operuje przepisami. Proszę pomyśleć, czy chciałby pan przy domu przyjąć taką firmę? – mówiła, chwilami ze łzami w oczach, jedna z mieszkanek. Dlaczego również do starosty? Bo to on w czerwcu 2012 roku wydał firmie AG-Complex (jego wątpliwości w tej sprawie musiały ustąpić pod naciskiem Samorządowego Kolegium Odwoławczego – red.) decyzję zezwalającą jej na zbieranie i magazynowanie odpadów na działce przy ul. Nowodworskiej 7. A wójt, twierdzą oburzeni ludzie, o tym wiedział i nie powiedział. – Chciałam państwu przypomnieć, że ustawa o odpadach nie przewiduje udziału społeczeństwa. Jest zapis w art. 170, który mówi, że nawet bezpośredni sąsiedzi nie są stronami w tym postępowaniu – odpierała zarzuty o brak konsultacji w tej sprawie Magdalena Biernacka, dowodząca powiatowym referatem zarządzania środowiska. – Ustawodawca uznał, że są pewne formy zbierania odpadów, które nie mogą i nie powinny oddziaływać na środowisko. Natomiast są inne formy gospodarki odpadami, gdzie bez udziału społeczeństwa nie ma mowy o jakimkolwiek gospodarowaniu – uzupełnił jej szef.
Cuchnąca decyzja
Rozumiejąc społeczne zniecierpliwienie, samorządowcy pytali: dlaczego pierwsza skarga na działalność AG-Complex dotarła do nich tak późno. – Nie chodzi nawet o protesty, ale o zwykły telefon: „Pani kochana, śmierdzi, zróbcie coś z tym”. Odbieramy takich sygnałów kilkaset rocznie i jeździmy we wszystkie miejsca. Dlaczego tutaj przez te lata nie było takiego zgłoszenia? Myślę, że więcej w tej sytuacji jest państwa obawy przed tym, że tam wydarzy się coś złego niż bezpośrednich, negatywnych skutków na dzisiaj. Ale skontrolujemy to. Szczury i zapachy już odnotowaliśmy – powiedział starosta Grabiec. Wójt przypomniał, że mleko rozlało się dopiero 5 czerwca. – Następnego dnia natychmiast wysłałem tam kontrolę, która potwierdziła przykry zapach. W tym samym dniu mój przedstawiciel złożył doniesienie na policję o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na prowadzeniu przez firmę AG Complex działalności wykraczającej poza posiadane zezwolenie. Wniosłem już skargę do SKO, że decyzja została wydana z błędami proceduralnymi. Więc jeżeli zostanie też złożona państwa skarga, na pewno spotęguje to nasz głos. Tego samego dnia złożyliśmy pismo do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska z wnioskiem o kontrolę – wyjaśniał Paweł Kownacki.
Zdaniem mieszkańców, najwyższy czas. – Huk (powstający przy czyszczeniu śmieciarek myjkami ciśnieniowymi – red.) wytrzymamy, ale ta woda idzie wprost do gruntu. Ja na przykład mam własne ujęcie wody i co, mam pić te smrody, które państwo ściągacie z Warszawy? – pytała uczestniczka spotkania. Inni wspominali o całodobowym hałasie, roznoszących się po okolicy odorach, soli do posypywania dróg i braku reakcji firmy, do której ludzie, zwłaszcza z sąsiedniego osiedla, nie raz i nie dwa wydzwaniali. – W tej decyzji nie ma mowy o myciu śmieciarek i byłoby to jej naruszenie. Jeśli uciążliwość waszej działalności będzie wykraczać poza tę działkę, a my to potwierdzimy, to nie będzie zgody na tę działalność. Ja wiem, że firma ma swoich prawników, ale starostwo ma też zaplecze prawne – oznajmił szefom AG-Complex starosta.
Argumenty nie śmierdzą
Mimo że nie zostali zaproszeni, w Domu Ogrodnika – i to pośród mieszkańców – członkowie kierownictwa inkryminowanej firmy, jako się rzekło, zasiedli. Dariusz Żukowski tłumaczył, że wyczuwalne ostatnio przykre zapachy to efekt czyszczenia starego zbiornika przeciwpożarowego. Dodał, że jego przedsiębiorstwo naprawiło też kanalizację i dachy, z których ciekła woda. Wtórował mu prezes Kazimierz Parzych. – My nie przyszliśmy tutaj po to, aby wam robić na złość; szkodzić i roznosić przykre zapachy. Jeżeli rzeczywiście to my jesteśmy sprawcą, zrobimy wszystko, aby takiej uciążliwości więcej nie było. Jeśli chodzi o śmieciarki i śmieci komunalne, wszystkie przetargi, które odbyły się w okolicznych gminach i w Warszawie, przegraliśmy. W związku z powyższym informuję, że sortowni robić nie będziemy. Linia jest wystawiona na sprzedaż, a kwestia sortowania śmieci na tym terenie nie istnieje – uspokajał prezes. I tłumaczył: – Nasza firma oferuje szeroki zakres usług, więc ruch jest. Pod niebieską folią leży sól, która została po zimowym odśnieżaniu. Czasem jest hałas, ale to teren przemysłowy. Jeżeli zimą wyjeżdżamy do odśnieżania, to wiadomo, że wcześnie rano. Szanuję wasze prawa, ale uszanujcie też moje. Jestem miejscowym przedsiębiorcą i muszę mieć warunki do działania.
Ano właśnie, teren przemysłowy. Jak to się stało, że pomiędzy budynki mieszkalne można legalnie „wcisnąć” tego typu zakład? To kamyk do ogródka gminnych samorządowców. Przy okazji starosta podrzucił go też – przy akompaniamencie buczenia sali – pozbawionemu ostatnio przez kolegów mandatu michałowskiemu radnemu Edwinowi Zezoniowi i jego Stowarzyszeniu „Etyka i Prawo”. – Biciem piany jeszcze nikomu nie udało się załatwić niczego pozytywnego. Można sobie załatwić mandat radnego, ale nic więcej. Gdybym chciał mówić w ten sam sposób, to zapytałbym, co pan zrobił od 2006 roku, kiedy jest radnym, z planem zagospodarowania, który przewidywał, że w środku osiedla mieszkaniowego ma być przemysł? Jakie skuteczne działania podjął, czemu nie protestował? Ale nie jestem demagogiem i nie wymagam odpowiedzi. Choć ona oczywiście padła. – Plan został uchwalony w 2004 r. Dwa lata później nie było sensu go zmieniać, bo to był świeży plan. W 2008 przeszliśmy do gminy Wieliszew i w dalszym ciągu nie było sensu, ale ponieważ trwały prace nad studium, poprosiłem, żeby je wstrzymano i żeby włączyć do nich również Michałów – Reginów. Ale te prace trwały długo, ostatnie dwa lata przez problemy z lokalizacją nowego cmentarza. Jak pan to wszystko zliczy, nie ma mowy o żadnym moim lenistwie, głupocie czy niechęci do pracy – ripostował Zezoń. Twierdził ponadto, że starosta mógł nie wydać pozwolenia, bo w grę wchodziło zagrożenie zdrowia i życia ludzi. Interweniował też w tej sprawie u Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. – Byłem naocznym świadkiem, jak koparka ładowała zmieszane odpady. Wyglądało mi to na odpady komunalne. Być może ktoś się do mnie zgłosi, wtedy powiem i pokażę, jakie mam na to dowody.
AG Complex bez kompleksów
Jak zakomunikowali szefowie firmy, są otwarci na społeczną kontrolę zakładu. Gminni radni już tam byli, teraz pora na mieszkańców. Decyzja zezwalająca na działalność AG-Complex jest ważna do końca roku. Czasu na to, aby zmienić lokalne prawo i zabezpieczyć ludzi przed podobnymi niedogodnościami jest mało. Przyjęte w grudniu studium ma pozwolić w nowym, realnym do zatwierdzenia przed upływem roku planie zagospodarowania przestrzennego ustrzec się podobnych niebezpieczeństw i unormować sytuację w tym rejonie.
W piątek daleko było w każdym razie do normalizacji nastrojów, zwłaszcza po tym, kiedy Jan Grabiec oznajmił, że nie może zmienić swej wydanej na początku czerwca decyzji, zezwalającej na prowadzenie selektywnej zbiórki surowców wtórnych. Efekt: dzień później, w proteście firmowanym przez „Etykę i Prawo”, mieszkańcy na około dwie godziny zablokowali ulicę Warszawską w Michałowie – Reginowie. Jego skutki złagodziła policja, wyznaczając objazd. Na dłuższą metę objechać cuchnącego problemu mieszkańcy z pewnością jednak nie pozwolą.