Kilka dni temu w pobliżu wylotu tunelu od strony ul. Aleja Róż wyrósł obiekt, który kierowcy, zwłaszcza ci z cięższą nogą, powitali bez entuzjazmu. Wygląda jednak na to, że z ustawioną tam „dziką” atrapą fotoradaru większy problem mają mundurowi i urzędnicy. Bo niby szkody ona żadnej nie czyni, wręcz przeciwnie – jest skuteczna, ale to jednak budowlana samowolka.
Kto zadał sobie trud wykonania żółtej skrzynki i umieszczenia jej na drewnianym maszcie, można się tylko domyślać. Jak parcelowa wieść niesie, to reakcja okolicznych mieszkańców pragnących przyhamować zapędy miłośników przemierzania tunelu z prędkościami grubo przekraczającymi tę dopuszczalną w terenie zabudowanym. Szaleńców bowiem nie brakuje. Pewne jest tylko to, że wcześniej na miejscu „fotoradaru” tkwiła tablica i obręcz do gry w koszykówkę. Po uruchomieniu tunelu, jako zagrażający bezpieczeństwu, obiekt został usunięty. Ale ponieważ maszt zostawiono na swoim miejscu, tubylcy (?) postanowili z pożytkiem dla społeczeństwa go wykorzystać.
Jeśli chodzi o reakcję służb mundurowych, pierwsi obfotografowali i opisali dziwną konstrukcję strażnicy miejscy. A następnie sporządzoną dokumentację podrzucili legionowskim urzędnikom oraz policjantom. Ci drudzy całą operację dzień później powtórzyli i prawdopodobnie podejmą czynności zmierzające do ustalenia tożsamości autora bądź autorów kartonowego pomysłu na spowolnienie ruchu. Ci z kolei, mając pełne poparcie mieszkańców III Parceli, mogą raczej spać spokojnie. Tak czy inaczej, teraz ruch należy do zarządcy drogi, choć jego reakcja jest łatwa do przewidzenia. Prawo stanowi, że w pasie drogowym takie działania – nawet kiedy mają prewencyjny sens – są niedopuszczalne. Trochę szkoda. Legionowscy twórcy użytecznej sztuki ludowej swoje dzieła będą zmuszeni wystawiać gdzie indziej.
Z OSTATNIEJ CHWILI: W weekend parcelowy „fotoradar” zniknął. Tak samo niespodziewanie jak się pojawił. Prawdopodobnie jego twórcy zrozumieli, że urzędnicy i mundurowi nie znają się na żartach.