Wieeelkie sorry, znów będzie o polityce. No bo jak tu zajmować się bardziej użytecznymi sprawami, skoro na każdym kroku natyka się obywatel na sezonową promocję sprzedawców złudzeń? W zasadzie mogłoby się wydawać, że za ich towar nie płacimy wiele – to tylko jeden głos, który i tak, chcąc nie chcąc, dostajemy na osiemnastkę w prezencie od ciotki demokracji. Gdy jednak uświadomimy sobie, co za nasze głosówki politycy później wyprawiają, warto przynajmniej na etapie kampanijnego rekonesansu zorientować się w najpopularniejszych, stosowanych przez politwojażerów trikach.
Od razu uprzedzam: bez względu na to, czy hurtownia zaopatrująca kandydata w hasła położona jest na lewicy, prawicy, czy w centrum, cały swój towar sformatowany ma pod kątem klienta – debila; takiego, co to da się omamić błyszczącymi dodatkami, a nie zauważy, że buty, w które usiłuje się go ubrać, są mało wygodne i nietrwałe. Dobrą ilustracją tej tezy są tzw. komitety poparcia. Te bliżej nieokreślone co do zakresu swych działań ciała tworzone są przez Znanych i Lubianych, których głównym zadaniem jest publiczna deklaracja typu „Heniek to fajny gość. Ludziska, bierzta i na niego głosujta!”. Głównym i jedynym. W sumie nic wielkiego – zwykłe, tyle że odpowiednio nagłośnione, zrobienie dobrze swej politycznej sympatii. Ale gdy przyjrzeć się temu bliżej, zawarta w tej sztuczce bezczelność wręcz poraża swym ogromem. Bo z czym oto mamy do czynienia? Ano z traktowaniem nas wedle słynnego doświadczenia prowadzonego ongiś na psach przez profesora Pawłowa – jest impuls, mimowolnie pojawia się więc i kojarzona z nim reakcja. Przy czym w temacie popierających sław działanie jest jak gdyby dwufazowe: po pierwsze, wyborca ma zostać porażony informacją, że medialne guru będzie głosować na Niego, po drugie – wzorem radzieckich kundelków – automatycznie przenieść na namaszczanego wszystkie pozytywne cechy kojarzone z namaszczającym. O ile takie (a nie jest to regułą) istnieją. Popiera cię wokalista – śpiewająco poradzisz sobie z rządzeniem, popiera profesor – jesteś mądry, robi to aktor – zagrasz w polityce swą życiową rolę. Niepotrzebnie tylko czasem za protegujących robią też satyrycy. Z reguły i bez nich ludzie polityki są wystarczająco śmieszni.