W pierwszy poniedziałek lipca legionowskim sądem wstrząsnęła informacja o podłożonym tam ładunku wybuchowym. Jako że alarm był fałszywy, do żadnej eksplozji nie doszło. Ale tego dnia wymiar sprawiedliwości wymierzał ją znacznie krócej niż wynikałoby to z wokandy. Można zgadywać, że zgodnie z intencją osobnika, którego trzymają się bombowe żarty. Anonimowość zachował on jednak bardzo krótko.
– Niespełna tydzień potrzebowali policjanci kryminalni oraz dochodzeniowo – śledczy z legionowskiej komendy, aby zatrzymać 22-letniego Adama K., podejrzanego o wywołanie 7 lipca bieżącego roku fałszywego alarmu – mówi asp. Emilia Kuligowska, rzecznik prasowy KPP w Legionowie. Trudno powiedzieć, czy ujętego legionowianina zaskoczyło tak sprawne działanie policjantów. Ale na pewno nie zdziwił się tym, że mają do niego więcej zastrzeżeń.
– Jak się okazało, stoi on również za innymi przestępstwami, do których doszło na początku lutego tego roku. Było to znieważenie oraz grożenie komornikowi sądowemu, a także naruszenie jego nietykalności cielesnej podczas wykonywania czynności zawodowych – dodaje policjantka.
Biorąc pod uwagę powyższe czyny, zastanawiać może fakt, że Adam K. nie był dotąd karany. Tak czy inaczej, wkrótce powinno to się zmienić. Mężczyzna usłyszał cztery zarzuty, a sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt tymczasowy. Za samo postawienie na nogi legionowskiego sądu grozi podejrzanemu do ośmiu lat pozbawienia wolności. Jemu, ale i każdemu, kto wpadnie na pomysł organizowania „ćwiczeń” służbom ratowniczym. – Korzystając z telefonu komórkowego czy sieci internetowej, nie jesteśmy anonimowi. Pozostawiamy swój ślad i jest to tylko kwestia czasu, kiedy policjanci namierzą taką osobę – ostrzega asp. Kuligowska. A sąd wymierzy delikwentowi karę. Szkoda tylko, że często bywa ona niewspółmierna do wywołanych fałszywym alarmem strat. Zwłaszcza jeżeli z tego powodu ratownicy nie dojadą do kogoś, kto pomocy potrzebuje naprawdę.