Kilkanaście osób w jednakowych żółtych koszulkach od początku tego tygodnia od rana do wieczora okupowało Arenę Legionowo i miejski stadion. Nie jest to jednak zgrupowanie drużyny sportowej, ale drugi obóz stacjonarny dla podopiecznych legionowskiego Koła Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski.
Chodzi w nim o to, aby niepełnosprawne dzieci poprawiły kondycję i bliżej się poznały. – Jesteśmy tu od poniedziałku. Dzisiaj jest czwartek i dzisiaj kończymy już nasze zmagania. Muszę powiedzieć, że mieszkamy w bardzo fajnych warunkach. Na ubiegłorocznym obozie spaliśmy w namiotach. Też było fajnie, ale w nocy trochę zimno. W tym roku mieszkamy w hotelu Arena. Chciałbym tu podziękować bardzo serdecznie paniom właścicielkom hotelu za udostępnienie nam miejsc – mówi Ewa Grzesznik, przewodnicząca Koła Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski przy TPD w Legionowie.Lista osób, którym członkowie koła chcą podziękować jest dłuższa. – Największe podziękowania muszą złożyć kierownictwu Areny. Panu Michałowi Kobrzyńskiemu, pani Ani Maroń i pani Sylwii Klejment, za pomoc w tym, że ten obóz doszedł do skutku – dodaje Ewa Grzesznik.
Pracownicy Areny nie tylko pomogli w organizacji, ale też mocno wspierali młodych niepełnosprawnych sportowców. – Myślę, że to wspaniała sprawa. Fantastycznie się te dzieci bawią, świetnie się tu czują i integrują. Mimo, że dopiero drugi raz organizujemy ten króciutki obóz sportowy, to myślę, że na stale wkomponuje się w nasze działania w trakcie wakacji. Myślę też, że dodatkowo będziemy im organizować przeróżne zawody sportowe bo widać, że bardzo tego chcą i bardzo się z tego cieszą – mówi Michał Kobrzyński, kierownik Areny Legionowo.
W tegorocznym obozie sportowym wzięło udział 19 osób. Na stałe opiekowały się nimi cztery mamy. Kolejne cztery pomagały przy przygotowywaniu śniadań i kolacji. Typowy dzień na obozie wyglądał następująco. – Pobudka o godzinie ósmej. Ci, którzy musieli wziąć lekarstwa brali je o 8.30. Później przychodziły mamy z bułkami i robiliśmy śniadanie. O 9.00 schodziliśmy do sali konferencyjnej Areny i tam je jedliśmy – mówi Ewa Grzesznik. Po posiłku i krótkim odpoczynku dzieciaki miały zajęcia ruchowe na stadionie lub wyjeżdżały na wycieczki. Jedna z nich to rejs statkiem po Jeziorze Zegrzyńskim, a druga wyjazd do warszawskiego ZOO.
O 14.00 zwykle był obiad, a po nim kolejne zajęcia ruchowe. 18.00 to z kolei pora kolacji, po której uczestnicy obozu mieli zazwyczaj czas wolny. – Mieliśmy grilla, albo dyskotekę, albo wyjście na miasto. Nasz dzień tak trwał i około 22.00, 22.30 gasiłam telewizory, gasiłam światła i starałam się, żeby wszyscy poszli jednak spać – dodaje przewodnicząca koła. Co pewnie nie było łatwe. Po takiej dawce przeżyć, atrakcji i emocji o szybkim zaśnięciu można było raczej zapomnieć. – Mi się tu wszystko podoba. Jest fajna atmosfera. Hotel też jest bardzo super – mówi Paulina. – Fajna atmosfera i bardzo mi się podoba w hotelu. Jest lepiej niż w zeszłym roku ponieważ w namiotach było trochę niewygodnie. Fajna atmosfera, fajni ludzie. Czego chcieć więcej – dodaje Adrian. I tak trzymać. Przynajmniej do następnego obozu.