Powiatowym radnym jakoś trudno wybrać się na samorządowe wakacje. Po odbytej 21 lipca sesji nadzwyczajnej, w czwartek zaliczyli kolejną. Tym razem, sądząc z jej nazwy i przebiegu, zwyczajną. Choć z drugiej strony, nie do końca, bo swymi głosami powołali do życia wyjątkową instytucję. Zajmie się ona aktywizacją osób długotrwale pozostających bez pracy.
Nazwa nowego powiatowego „dziecka” jest nieco myląca: Powiatowe Centrum Integracji Społecznej. Kryje się jednak pod nią wiele pomysłów na pomoc ludziom, którym najtrudniej jest przezwyciężyć zawodową niemoc i powrócić na rynek pracy. – Dla tych osób standardowe formy pomocy urzędu pracy czy ośrodków pomocy społecznej są niewystarczające. Stąd pomysł utworzenia nowej jednostki, której zadaniem będzie prowadzenie swego rodzaju robót publicznych. Innymi słowy, organizowanie społecznie użytecznych prac, w których będą mogły się wykazać osoby, które od dłuższego czasu nie pracowały – mówi Jan Grabiec.
W Powiatowym Centrum Integracji Społecznej w Legionowie będzie też można skorzystać ze wsparcia psychologów, prawników czy grup terapeutycznych. Pieniądze na rozruch placówki już są. – Udało nam się pozyskać na ten cel pieniądze unijne – ponad 1 mln zł na organizację PCIS. To spory zastrzyk środków. Myślę, że pozwoli efektywnie pomóc kilkudziesięciu osobom – dodaje starosta. Pod jednym warunkiem: one same muszą tego chcieć. Nakaz z pośredniaka nie wchodzi tu w rachubę.
Szacuje się, że spośród około 4 tys. bezrobotnych, oferta powiatu może skusić nawet kilkaset osób. – Roboty będą finansowane ze środków Funduszu Pracy, a więc z budżetu państwa. Natomiast podmioty zainteresowane wykonaniem tych robót, pewnie po niższej odpłatności niż komercyjnie, będą mogły te prace zamawiać – zachęca Grabiec. Jednym ze zleceniodawców zamierza być samo starostwo. Skoro i tak wydaje pieniądze na sprzątanie dróg, koszenie poboczy lub odśnieżanie chodników, woli je zostawić w powiecie. Oczywiście za cenę tego, że roboty potrwają dłużej i mogą być, przynajmniej na początku, wykonane mniej fachowo. Ale tym w czwartek Jan Grabiec głowy sobie nie zaprzątał. Musiał ją tylko – przy pomocy butelki z wodą – chłodzić, kiedy radni zaczęli składać interpelacje, wnioski i zapytania… Im bliżej wyborów, tym dłuższe i gorętsze.