Jak każda dziedzina życia, fotografia ma swoje sekrety. W epoce aparatów cyfrowych strzeże ich wprawdzie słabiej niż kiedyś, ale jednak. Dlatego właśnie grupa lokalnych fanów pstrykania postanowiła nauczyć legionowian robienia dobrych zdjęć. W poprzedni czwartek przyszedł czas na kolejne warsztaty w Miejskim Ośrodku Kultury, tym razem pod hasłem „Lampa błyskowa bez tajemnic”.
Chociaż w dobie internetu sporo owych tajemnic już wyjaśniono, wiedza o popularnym fleszu wciąż zdaje się tonąć w ciemnościach. Nawet ta z pozoru fundamentalna. – Lampa ma dwa podstawowe tryby pracy: jeden jak jest ciemno, i wtedy używają jej wszyscy, jeśli natomiast chcemy używać jej twórczo, robimy to wtedy, kiedy jest światło, ale chcemy je poprawić, zmodyfikować, sprawić, żeby zdjęcie wyglądało lepiej, ciekawiej, inaczej; żeby zdjęcie się podobało, a ludzie mówili: „Fajne, jak to zrobiłeś?” – mówi Paweł Horąży, prowadzący warsztaty pasjonat fotografii.
Na początek ich uczestnicy musieli pokazać, w jakim stopniu zgłębili obsługę swego sprzętu. Dopiero później organizatorzy oświecili ich znacznie mocniej. – Zajmiemy się lampą błyskową w rozproszeniu, czyli powiemy, jak zrobić własny dyfuzor i co można jako dyfuzor wykorzystać. Zrobimy też dobłysk lampy do światła zastanego i porównamy, jak to wygląda w zestawieniu z automatycznym użyciem lampy błyskowej. Spróbujemy nauczyć, jak osłabić błysk lampy, kiedy on jest zbyt mocny i w jakich sytuacjach należy to robić – wylicza współorganizatorka warsztatów Dorota Milerowicz. Żeby nie świecić oczami przed oglądającymi zdjęcia, autorzy o jednym powinni pamiętać: – Nie należy się bać lampy. Należy ją stosować, kiedy się da. Najważniejszą rzeczą jest osłabianie jej błysków. Nie stosować pełnego błysku lampy, tylko sobie go korygować – radzi pan Paweł.
W trakcie zajęć w MOK-u było mnóstwo okazji do błyskotliwych przymiarek. Jak to często się zdarza, jedni wszystko przyswajali z szybkością światła, innym w głowach rozjaśniało się wolniej. W takich sytuacjach najbardziej pomagał przykład żywcem wzięty z fotograficznego życia. No i, biorąc pod uwagę upalną porę roku, na czasie. – Jak jest widno, na przykład świeci słońce, na ludzkiej twarzy robią się cienie pod oczami. Więc nawet przy pełnym słońcu, na plaży, na zdjęciu będzie widać podkrążone oczy. A wystarczy tylko lekkie błyśnięcie lampą, które te cienie tylko zrównoważy, i już jest dobrze – dodaje Paweł Horąży. Na koniec warsztatów adepci fotografii próbowali wykorzystać nowe umiejętności, robiąc sobie portrety. Najchętniej tak, aby uchwycić u swego modela tak trudny do pokazania… błysk w oku.