W ubiegłym tygodniu miejscy radni, mocno zmotywowani przez starostę Jana Grabca, wyrazili oficjalną gotowość do działań na rzecz budowy legionowskiego szpitala. Klucz do sukcesu nadal stanowi obietnica kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dobra informacja jest taka, że wejście w spółkę z lokalnymi samorządowcami rozważa duży i wpływowy sprzymierzeniec.
Samorządowy kalendarz jest nieubłagany. W środę, na początku wrześniowej sesji, uświadomił to innym posiadaczom mandatów szef legionowskiej rady miasta. – Chciałem przypomnieć, że jest to przedostatnia sesja w tej kadencji. Widzę, że niektórzy już żyją wyborami – zażartował Janusz Klejment. Kto jak kto, ale przewodniczący wie, co mówi. Najważniejsze, ba, może nawet historyczne słowa padły tego dnia nieco później.
Przy okazji odpowiedzi radnych na propozycję starosty dotyczącą wejścia Legionowa do spółki, która zbuduje i poprowadzi szpital. Treść tego lakonicznego dokumentu brzmi następująco: „Rada Miasta Legionowo, po zapoznaniu się z opinią Komisji Zdrowia, Bezpieczeństwa i Spraw Społecznych, wyraża poparcie dla tej inwestycji”. – To oznacza, że wraz z samorządem legionowskim, który obejmie udziały w tym przedsięwzięciu i będzie miał wpływ na kształt tego projektu, będziemy współtworzyć szpital dla mieszkańców powiatu legionowskiego – cieszy się Jan Grabiec.
Propozycja starosty oraz przychylność Rady to powód do zadowolenia także dla prezydenta. Tyle że po kilku dekadach walki miasta o szpital, w sukces kolejnej bitwy trochę wątpi: Sparzył się na uporze przedstawicieli Narodowego Funduszu Zdrowia. – Zawsze argumentujemy, że tutaj jest pacjent, tutaj są potrzeby medyczne, że to bez sensu jeździć do Nowego Dworu czy do Warszawy. Te rozmowy są naprawdę bardzo trudne, bo z punktu widzenia NFZ najlepiej byłoby nic nie zmieniać – narzeka Roman Smogorzewski. Ostatnio coś się jednak w Funduszu zmieniło – kierownictwo jego mazowieckiego oddziału. Niebawem starosta ma się spotkać z wysokim urzędnikiem NFZ. Jest szansa, że tym razem przeciągnie go na swoją stronę. – Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to będziemy gotowi do tego, żeby ogłaszać postępowanie konkursowe na trzeciego udziałowca tego przedsięwzięcia, czyli podmioty prywatne, które zgromadzą środki finansowe na budowę, a to może pozwolić na szybką realizację samego etapu budowy szpitala – uważa Grabiec.
Języczkiem u wagi może być pojawienie się na horyzoncie czwartego udziałowca. Trwają rozmowy w tej sprawie z burmistrzem Białołęki. Jego zdaniem część z ponad 100 tysięcy mieszkańców gminy mógłby obsługiwać przyszły legionowski szpital. – Jest to o tyle istotne, że wsparcie władz Białołęki i władz Warszawy w NFZ, od którego praktycznie zależy decyzja o kontrakcie dla szpitala legionowskiego, będzie dla nas bardzo znaczące, albowiem siła argumentów będzie mocniejsza – podkreśla legionowski starosta. Oprócz izby przyjęć, szpital planowany przy ulicy Sowińskiego, w sąsiedztwie istniejącej przychodni, ma mieć początkowo dwa oddziały: chorób wewnętrznych i chirurgii ogólnej. Znajdzie się w nim 60 łóżek. – Chciałbym być miło rozczarowany, że dzięki tej inicjatywie, którą oczywiście popieramy, szpital w Legionowie powstanie. Ale nie taki, do którego i tak nie możemy się dostać; nie szpital, który nie ma procedur i który wyznacza zabiegi czy badania za wiele miesięcy lub trzy, cztery lata, tylko szpital dobrze służący mieszkańcom miasta i powiatu legionowskiego – deklaruje prezydent Legionowa. O datach samorządowcy głośno wolą, póki co, nie mówić. Jak ustaliliśmy, wariant optymistyczny zakłada, że budowa szpitala rozpocznie się już wiosną przyszłego roku.