Całkiem niespodziewanie początek wrześniowej sesji rady powiatu przybrał międzynarodowy charakter. Stało się tak za sprawą Ukraińców, którzy chcieli podziękować za wakacyjne ugoszczenie dzieci i młodzieży z Krymu.
Krótka, acz przejmujaca uroczystość zaczęła się od wspomnień. – Kiedy zobaczyliśmy, co się dzieje na Ukrainie, pomyśleliśmy, że warto taką pomoc zaoferować. Okazało się, że nasza oferta trafiła na podatny grunt – mówił Jan Grabiec. – Pan starosta zadzwonił, taka i taka sprawa, i pyta: „Czy pan mnie pamięta? Mamy taką inicjatywę, chcemy i czujemy, że możemy coś zrobić” – potwierdza Serhij Miniajło, konsul ambasady Ukrainy w RP. – Pierwsza akcja pomocy była przygotowana właściwie w ciągu trzech dni. Zorganizowaliśmy przylot samolotem rządowym marszałka Bogdana Borusewicza grupy dzieci i rodziców z Krymu. Wyjeżdżali jeszcze z ukraińskiego Krymu, ale wracali już na tereny okupowane. Dlatego był to szczególny czas – dodaje legionowski starosta.
Pierwsze doświadczenia z tego typu pomocą urzędnicy zdobyli przed czterema laty. Wtedy skorzystało z niej kilkadziesiąt dzieci polskich powodzian. Teraz, z młodymi Ukraińcami, wszystko poszło więc jak z płatka. To ważne, zwłaszcza w sytuacji, gdy ich ojczyzna znalazła się na ostrym, dziejowym zakręcie. – I w tym samym momencie Polska, wy podaliście nam rękę. Dziękuję radnym, panu staroście i mieszkańcom całego powiatu – mówił wzruszony przedstawiciel krymskich Tatarów. Takie gesty, drobne, lecz znaczące, mają, zdaniem konsula, korzystny wpływ na polsko–ukraińskie relacje. W efekcie ciążąca na nich przeszłość zdaje się stopniowo odchodzić w zapomnienie. Przyjeżdżając do Polski, młodzi Ukraińcy widzą kraj ludzi, którzy drogę do europejskiej wspólnoty zaczynali z podobnego miejsca jak oni. A obecnie gotowi są ich w tym samym kierunku poprowadzić. – Teraz, gdy ktoś idzie na ulicy z biało-czerwoną flagą, jest gorąco witany: jak przyjaciel, jak bardzo droga osoba, jak brat – mówi Serhij Miniajło. Potwierdza się więc stara prawda: dając stosunkowo mało, zyskać można bardzo wiele. A dobrych relacji z sąsiadami nie da się przeliczyć na żadne pieniądze.