Kolejny rok i kolejny tom „Rocznika Legionowskiego”. Promocja jego najnowszego, siódmego już tomu odbyła się w ubiegłą sobotę (25 października) w sali widowiskowej ratusza. Spotkanie zgromadziło grupę oddanych miłośników lokalnej historii.

– Myślę, ze rocznik już ma swoją markę i wpisuje się w tradycję wydawniczą, bo rzeczywiście już co rok go wydajemy. Jest on też dwudziestą publikacją Towarzystwa Przyjaciół Legionowa, który nota bene swoją działalność wydawniczą prowadzi już przez dwadzieścia lat – mówi dr hab. Jacek Szczepański, zastępca redaktora naczelnego „Rocznika Legionowskiego”.TPL obchodziło więc tym samym swój mały jubileusz. – Staramy się dotrzymywać terminów i pracować nad tym rocznikiem, żeby wychodził co roku. Jednocześnie próbujemy wrócić do tego, żeby oprócz rocznika wydawać kolejne wydawnictwa związane z Legionowem i jego historią – mówi Krzysztof Kołodziejczyk z Towarzystwa Przyjaciół Legionowa. Plany wydawnicze na kolejne lata towarzystwo już ma. Na razie jeszcze nie do końca sprecyzowane, ale na pewno – jak już było powiedziane –   będzie się można spodziewać czegoś więcej niż tylko kolejnego tomu „Rocznika Legionowskiego”. – Staramy się przynajmniej co roku wydawać jedną publikację.  Niektórym mieszkańcom przypominać dzieje Legionowa, a nowym o nich opowiadać.  Historia miasta jest niedługa, acz barwna i ciekawa –  mówi Krzysztof Kołodziejczyk.

Co do treści samego rocznika, to już dawno przekroczył on granice Legionowa i stał się publikacją opisująca historię całego powiatu legionowskiego. – W najnowszym roczniku możemy między innymi przeczytać o takich sprawach jak szpital bułgarskiego Czerwonego Krzyża, który działał w czasie II wojny światowej w Legionowie. Wspomnienia pany Ewy Narożnej, która pracowała w legionowskiej spółdzielni mieszkaniowej. W tym przypadku mam nadzieję, że ten temat wywoła cykl wspomnieniowy innych pracowników, bo przecież spółdzielnia to w zasadzie pół miasta Legionowa. Prezentujemy również ciekawe biografie – mówi Jacek Szczepański. Między innymi Romualda Balaweldera, założyciela pierwszego legionowskiego gimnazjum, Josela Grosbarda, żydowskiego poety mieszkającego przed wojną w Serocku, Witolda Zglenickiego, światowej sławy geologa oraz Kazimierza Zdunka, mieszkańca Legionowa i weterana II wojny światowej.

W roczniku znalazło się też miejsce na artykuły poświęcone przypadającym w tym roku ważnym rocznicom. – Upamiętniamy między innymi wybuch I wojny światowej. Poświęcony jest jej artykuł mojego autorstwa, w którym piszę o garnizonie Legionowo. Chcieliśmy również uczcić 70. rocznice bitwy pod Monte Cassino. Mamy materiał pana Sławomira Szklarka o działaniach polskich saperów. Myślę, że to wstrząsający i ciekawy artykuł – dodaje Szczepański. Jeden z tekstów poświęcono także 95 rocznicy szkolenia wojsk łączności w Zegrzu. W siódmym tomie rocznika nie zabrakło oczywiście jego stałych działów, takich jak: dokumenty i materiały źródłowe, wspomnienia i relacje, witryna poetycka oraz recenzje.

Zgodnie z wydawniczym rytmem, premiery następnego tomu rocznika można się spodziewać jesienią przyszłego roku.

6 KOMENTARZE

  1. Nie kompromituj sie pan panie Narewa. To, ze zdjecie zostalo zamieszczone w I tomie „Rocznika Legionowskiego” nie jest dowodem, ze jakis stryj jest na zdjeciu. Mozna jeszcze dodac, ze zdjecie zostalo zamieszczone na stronie 20. I co z tego? Chyba tylko to, ze Stanislaw Chrósciel jest pierwszym czlowiekem, który pojawia sie na zdjeciu w „Roczniku Legionowskim” (nie liczac tych ludzi przy dzwonie „Józef”, na okladce). Widac, ze nie mial Pan logiki w szkole. A w Liceum w Legionowie – czego na pewno Pan nie wie – po wojnie logiki uczyl Piotr Chrusciel . Dobrze jednak, ze wymenil pan Prof. Kolodizejczyka, bo nie jedno piwo z nim wypilem. Kolodziejczyk jako redaktor naczelny tym róznil sie od Luczaka, ze poza napisaniem wstepu do „Rocznika Legionowskiego” umial takze do tego „Rocznika” napisac naukowe teksty historyczne o Legionowie i jego okolicach, co Luczakowi sie jak dotad nie zdarzylo.

  2. A ja podchodzę do tego konkretnie . Proszę zajrzeć do I tomu Rocznika Legionowskiego i popatrzeć na to samo zdjęcie, które podpisane jest „Stacja Legionowo w 1965r/fot.pochodzi ze zbiorów Sławomira Szklarka”./
    Zamieszczone jest w artykule Arkadiusza Kołodziejczyka
    pt.50 lat praw miejskich Legionowa 1952-2002.
    Rocznik Legionowski tom I 2004.

  3. Podchodze do tego bez emocji. Prof. Stanislawa Chrósciela rozpoznala na okladce VII tomu „Rocznika Legionwskiego” jego zona, jego córka i jego syn. Legionowo, a zwlaszcza „Rocznik Legionowski” oraz srodowiska TPL i Muzeum Historycznego opanowane sa przez sluzby specjalne zydowskiego Okraglego Stolu. Klamie sie na kazdym kroku i klamie sie w tym przypadku. Na promocji VII tomu „Rocznika Legionowskiego” Pan Jan Grymula twierdzil, ze ten czlowiek na okladce to on. Wystarczylo jedno zdjecie Grymuly do porównania i juz wiedzialem, ze to kompletna bzdura. A wiemy, gdzie Pan Grymula pracowal w okresie PRL. Nie pierwsze to klamstwo w Legionowie.Czy pan panie Narewa zna tresc listu, jaki syn Jurka Piotr Chrósciel zlozyl kilka dni temu w Urzedzie Miasta Legionowo i w Instytucie Pamieci Narodwej? Jakby Pan je przeczytal – a Piotr napisal je superprofesjonalnie – to by Pan wiedzial jaka swolocz rzadzi Legionowem. Wracajac do zdjecia, to ostatecznym argumentem, który wyklucza inna osobe niz Stanislaw Chrósciel, jest ulozenie faldek na spodniach. Wskazuje ono, ze osoba na zdjeciu nie zgina stawu kolanowego w lewej nodze (charakterystycznej faldki na wysokosci kolana nie ma na lewej nogawce). Taka wlasnie kontuzje mial Pan Jurek. To jest po prostu niemozliwe by stryj Pana Szklarka wygladal jak sobowtór Chrósciela i tak jak on, nie zginal lewej nogi. W Legionowie nie ma tegich, analitycznych umyslów. Dlatego tak duzo jest bledów w tekstach historycznych

  4. Szanowne panie, niestety, obie jesteście w błędzie.Ten pan na okładce VII tomu Rocznika Legionowskuego to jest stryj pana S.Szklarka , mieszkający w Stanach, który w 1965 roku odwiedził rodzinę w Legionowie.
    To samo zdjęcie znajduje się w I tomie Rocznika, przekazane tam właśnie przez p.Szklarka.
    A tak przy okazji, to na promocji pewna pani rozpoznała na tym zdjęciu swego nieżyjącego już męża.

  5. Pani Marzenko, wzruszylem sie. Mlodzi ludzie przyjezdzaja na studia politechniczne do Warszawy gdzies spod Bialegostoku i nie maja zielonego pojecia na temat historii uczelni, na której zaczynaja studiowac. Warto zeby czegos w koncu sie nauczyli, a taki walor edukacyjny charakteryzuje wpisy Pani Pani Marzenko i Pani Moniki. Wiedz studenciku, zw w latach 60. MEL byl najlepszym wydzialem na Polibudzie, to byla absolutna elita nauki w Warszawie. Prof. Stefanowski, dzisiejszy patron Instytutu Techniki Cieplnej PW na Nowowiejskiej – lza sie w oku kreci. Mój Tata konczyl MEL w 1976 roku i uczyl sie z jego podreczników. A potem Stefanowski wyksztalcil cale stado „mlodych wilków”, wybitnie uzdolnionych inzynierów, którzy potem zostali profesorami i kontynoowali jego dzielo. To Gogól, Zgorzelski, Brodowicz, Chrósciel czy Kierkus, który wczesnie niestety wyjechal do Kanady.. Prof. Chrósciel dokonal pewnego inteligentnego manewru. Po doktoracie przeszedl do Polskiej Akademii Nauk. Zajal sie filtracja aerozoli. Dzieki tej jego historycznej decyzji polska szkola ochrony atmosfery zyskala swojego najwybitniejszego przedstawiciela, który wykorzystal wiedze z okresu MEL stajac sie liderem w nowej dziedzinie. Dobrze by bylo zeby powstaly jakies monografie poszczególnych wydzialów Polibudy. Wikipedia to tylko namiastka, a mlodziez powinna poznawac historie polskiej nauki. Ucz sie nowatorskich rozwiazan studenciku, ale od pierwszego kolokwium badz swaidomy, jak wielcy ludzie wykladali w murach twojej uczelni – Politechniki Warszawskiej.

  6. Na okladce VII tomu „Rocznika Legionowskiego” wtajemniczeni rozpoznaja Jurka, syna glównego twórcy TPL i dlugoletniego dyrektora Liceum Ogólnoksztalcacego w Legionowie Piotra Chrusciela. Tak, ten elegancki dzentelmen, którego niemal biale ubranie tak bardzo kontrastuje z szarzyzna legionowskiego dworca kolejowego, to prof. dr hab. inz Stanislaw Jerzy Chrósciel (1930-1992), który zapisal sie w historii polskiej nauki jako najwybitniejszy specjalista w zakresie ochrony powietrza atmosferycznego. Wiem od jego syna Piotrka (swietnego dziennikarza), ze zrobil mature w Legionowie w 1949 roku. Prof. Chrósciel z Politechniki Warszawskiej jest jednym z najwybitniejszych maturzystów w dziejach liceum w Legionowie. Legionowscy regionalisci w kolo Wojtek koncentruje sie na Siwinskich. Luczakach, a calkowicie zapominaja o innych, moze nawet bardziej zasluzonych rodzinach z Legionowa.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.