Już kiedy, potajemnie nagrany, zachwalał potęgę swego zwisu, PiSeł Adam dowiódł wyborcom, że niezły z niego hot man. Teraz, z drugim Adasiem oraz Mariuszem Antonim, tylko potwierdzili wysoką, sięgającą chmur renomę polskich parlamentarzystów. Rzecz jasna, transportowe przewały robią w Sejmie, Senacie czy europarlamencie (patrz: książkowy poradnik demaskatora Migalskiego) od lewa do prawa. Oni akurat mieli pecha, i to w najgorszym momencie, tuż przed samorządowym rozdaniem. A wszystkiemu, jak to często bywa – chociaż nie w przypadku ich partyjnego szefa – winne są kobiety.
Zostawiając na boku, skądinąd bydlęce, jeśli wierzyć medialnym krzykom, zachowanie towarzyszących swym mężom stanu dam, samolotowa ekskursja rypła się przez zakonspirowaną w ich torebkach gorzałę. Później pismacy jedynie poszli za ciosem i „dorżnęli watahę”. Dzięki temu ciemny lud poznał stawki sejmowego biura podróży oraz dowiedział się co nieco o programie oferowanych mandatariuszom wycieczek. Mocno, trzeba przyznać, elastycznym. Po dotarciu do celu wystarczyło odhaczyć się na liście obecności, by chwilę później beztrosko chłonąć uroki Izmiru, Paryża lub Madrytu. Niech sobie na spotkaniach Komisji Zagadnień Prawnych i Praw Człowieka pierdzą w stołki leszcze! Nasze orły wolały w tym czasie polatać. Z jednej strony to rozsądne, bo takie nasiadówki niczemu właściwie nie służą. Z drugiej, skoro zdecydowałeś się, gościu, przejść na czteroletnią dietę, rób, co do ciebie należy. Dla przyzwoitości, choćby to było i bez sensu. Z szychty na kopalni albo z kasy w supermarkecie po złożeniu autografu ewakuować się nie można, a przecież harówka wynagradzana jest tam znacznie gorzej. Dlatego, ku przestrodze, trójka złotoustych naciągaczy powinna na zawsze zniknąć z horyzontu. A razem z nimi wszyscy inni, którzy – tu przydałby się jakiś prokuratorek albo komisyjka śledcza – kiedykolwiek narazili podatników na podobne turbulencje.
Niestety, krótka pamięć Polaków w połączeniu z bezczelnością i hipokryzją „klasy” politycznej gwarantują, że te trzy parlamęty jeszcze kiedyś, pewnie nawet szybko wypłyną. Ich koledzy wzmogą zaś czujność, by w przyszłości uniknąć twardego lądowania. Po staremu zostanie tylko jedno: że los rodaków im lata i powiewa.