W przedświąteczny piątek sala widowiskowa ratusza znów stała się kinem. Oczywiście, „Kinem Otwartym”, w ramach projektu realizowanego przez Powiatową Instytucję Kultury we współpracy z urzędem miasta, starostwem oraz MOK-iem. Tym razem na afiszu znalazł się „Potop Redivivus”, czyli odświeżona wersja słynnego filmu Jerzego Hoffmana.
Artystyczna reaktywacja historycznego arcydzieła swe korzenie ma w… historii. – Po 40 latach od premiery Filmoteka Narodowa postanowiła przygotować nową wersję filmu, którą w październiku wprowadziła do kin właśnie pod takim tytułem. Przygotował ją sam reżyser, przy współpracy ze znakomitym operatorem Jerzym Wójcikiem – zagaił (tego dnia skromną, acz obeznaną w temacie) publiczność Wojciech Kałużyński, moderator spotkania.
Pierwotnie „Potop” trwał przeszło pięć godzin. Jego współczesne wydanie skrócono o blisko dwie. Dzięki temu narracja stała się szybsza i dostosowana do standardów dzisiejszego kina. O czym zresztą opowiedział legionowianom sam reżyser obrazu. – Wiedziałem dokładnie, które sceny trzeba usunąć. Później usunięcie jednych spowodowało, że inne sceny trzeba było przestawić – powiedział twórca. Jak podkreślił, kadrową selekcję przeprowadził bez żalu. – Gdybym wylewał łzy nad każdą wyrzuconą sceną, to „Potop” po dzień dzisiejszy byłby eksponatem muzealnym, tak jak był dotychczas, pokazywanym w telewizji i placówkach muzealnych. I nigdy nie miałby szansy wrócić do kin.
Będąc uznanym gawędziarzem, Jerzy Hoffman mówił barwnie, ciekawie i zaprowadził słuchaczy za kulisy powstawania słynnego dzieła. Tam, jak to w kinie, okazało się, że nie wszystko było takie, na jakie wygląda na ekranie. Ponieważ to jedna z części Trylogii, liczba trzy odegrała w „Potopie” ważną rolę. Tyle lat go bowiem kręcono i tyle dni trwała przerwa w zdjęciach, gdy reżyser obchodził na planie czterdzieste urodziny… Sądząc ze słów gościa, to był jeden z najpiękniejszych okresów w jego życiu. Nie tylko tym zawodowym. – Należę do tej szczęśliwej kategorii ludzi, którym udało się zrealizować swoje marzenia – stwierdził Jerzy Hoffman. Dając zarazem radość milionom rodaków zakochanych w powieści Henryka Sienkiewicza. Nic dziwnego, że jeden z widzów osobiście reżyserowi za to podziękował. Rzeczywiście, jest za co.