„Dźwig nieczynny, przepraszamy” – taki napis na drzwiach kolejowych wind dziwi legionowian równie mocno, co śnieg w zimie. Jednym słowem, wcale. Nieważne, czy są pasażerami, czy chcą się przedostać na drugą stronę torów. Teraz z pomocą mają przyjść im miejscy strażnicy.
Wywołana permanentnie unieruchomionymi windami irytacja mieszkańców siłą rzeczy uderza rykoszetem w miejski ratusz. A ten tłumaczy. – PKP trochę ograniczyło koszty i zamiast pełnowymiarowych wind zamontowało platformy dla osób niepełnosprawnych. I one są awaryjne – przyznaje Aleksander Rogala, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej UM. Czasem, jak choćby w minioną niedzielę, winda blokuje się w trakcie pracy, z ludźmi w środku. Wtedy do akcji wkracza straż pożarna. W innych przypadkach zwykle interweniuje ta miejska. Ponieważ jej monity konserwator dźwigów też odsyła na bocznicę, pojawiają się inne pomysły na ułatwienie ludziom życia.{mp4}120215|512|384|{/mp4}
– Rozwiązaniem byłoby zamontowanie, oczywiście za zgodą bądź przy udziale PKP PLK, fachowo zaprojektowanych podjazdów, tak, aby wprowadzenie lub sprowadzenie wózka czy roweru nie sprawiało nikomu problemów – uważa Adam Nadworski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Legionowie.
Na przeszkodzie stoją jednak przepisy budowlane. Prawidłowo zamontowana pochylnia może mieć maksymalnie sześcioprocentowy spadek. Ze względu na jej długość, na stacji Legionowo taki wariant odpada. Powstanie ona tylko przy powstającym garażu wielopoziomowym od strony osiedla Piaski. Lepsze wieści są dla pasażerów i mieszkańców Przystanku. I dobrze, bo w hierarchii ich potrzeb komfortowe przejście jest wywindowane bardzo wysoko. – Wyszliśmy z propozycją, żeby na stacji Legionowo Przystanek, gdzie jest to możliwe, dokonać ingerencji w materię budowlaną. Istnieje tam możliwość wyprowadzenia wyjść znacznie niżej i wtedy te podjazdy nie będą takie długie, jak musiałyby być na stacji Legionowo – mówi Aleksander Rogala. Władze PKP PLK wstępnie zaakceptowały takie rozwiązanie. Obie strony muszą jeszcze uzgodnić szczegóły i podpisać stosowne porozumienie. Dla zachęty ratusz zadeklarował, że pomoże w bieżącym utrzymaniu obiektów i włączy przejścia podziemne do systemu miejskiego monitoringu.
To wszystko pieśń przyszłości. Dopóki ona nie zabrzmi, mieszkańcy mogą wesprzeć się na silnych ramionach swych strażników. – O ile windy nie będą działały, w miarę możliwości będziemy pomagać ludziom przedostawać się na drugą stronę miasta, torów i peronów. Nie widzę tu żadnego problemu, tylko prosimy o wcześniejsze zgłoszenie i podanie konkretnej, jasno określonej godziny. I oczywiście zadziałamy – zapewnia Adam Nadworski. Zamiast doraźnych działań, lepsze byłyby pewnie stałe, dworcowe patrole. Z drugiej strony, trudno oczekiwać, żeby miejskie służby ciągle sprzątały bałagan po kolejowym gigancie. Jeśli chodzi o jakiś ukłon w stronę mieszkańców, teraz jego kolej.