Jest takie mądre powiedzenie: dałeś raz – anioł, dałeś drugi – norma, przestałeś dawać – świnia. Jak obsiał pasuje ono między innymi do wkurzonych rolników, którzy najechali ostatnio gród Warsa i Sawy. Choć akurat im nikt przestawać dawać ani myśli. Widocznie jednak oferuje zbyt mało, skoro znawcy ziemi, tej ziemi, postanowili odpalić swe warte kilkaset tysięcy ciągniki i z postulatami na widłach nadciągnęli celem blokowania stolicy.
Większość z żądań, o dziwo, jest natury finansowej. Nasi chłopi nie protestują przeciw zatruwaniu współpracującego z nimi na co dzień środowiska, w zadkach mają też niż demograficzny i erozję kambodżańskich świątyń. Chcą natomiast rekompensaty za straty. Wszelkie, jakie tylko w ich prastarym fachu można ponieść. Ruskie przestali kuszać polskie świnki, krówki i warzywka – Sawicki, dawaj sałatę! I dorzuć jeszcze coś za to, że jakieś ciule sprowadzają tanie zboże z zagranicy. Bo nasze wychodzi wtedy drożej i nie można go sprzedać. No i weź pan, panie minister, powiedz tym bankom, żeby tak nie paliły się do odzyskiwania pieniędzy, co to od nich pożyczyliśmy. Bo u nas permanentny przednówek i na raty ni ma. Czort zresztą wie, kiedy i czy w ogóle będzie.
Jeśli dodać do tego, skądinąd prawdziwe, doniesienia reporterów o śmiesznych stawkach w skupach i armii żerujących na rolnikach pośredników, łzy płyną do mieszczańskich oczu niczym trzodzie w drodze na ubój. Owszem, niby ta eurofarmerska mumia jakieś ochłapy naszym specom od orki rzuca, ale co to jest te marne 200 mld zł, które dostali od czasu wunięwstąpienia? Cóż znaczą te 8,6 mld zł z budżetu UE i prawie 5 mld z funduszy krajowych, jakie skoszą do 2020 roku? Śmiech na polu! Tym, co plon niosą, plon należy się więcej, więcej, więcej! I nie ma co KRUSzyć kopii o ich drobne przywileje. Toż to żadna rekompensata za urodzaj dostarczanych przez wieś płodów. Czasem nawet rolnych.
Przedstawicielom wielu innych zawodów, gdy tylko odgarną myśli z propagandowego obornika, zachłanność włościan wyda się większa od ich areałów. Gdyby taki szmal Unia, za przeproszeniem, wpompowała w krajowych sklepikarzy, stolarzy lub muzyków – fundując im dopłaty do narzędzi czy instrumentów i skupując później stołki oraz nuty, w głowach by im nie zakiełkowało uskarżanie się na swój los. Przynajmniej (patrz: maksyma o dawaniu) tak szybko. Tymczasem część rolników nie uprawia ziemi, lecz politykę, zamiast po brony sięga do broni i co jakiś czas usiłuje miastowych wywieść w pole. Czy to oznacza, że postradali cenny chłopski rozum? A skąd, wręcz przeciwnie. Posiali gdzieś tylko pamięć. O tym, jak do drzewiej słomę miewali nie tylko w stodołach.