Na swą piątą w tej kadencji sesję powiatowi radni musieli wybrać się aż do Serocka. I choć byli daleko od Legionowa, rozmawiali także o niedawnych rozruchach w mieście. Ze szczególnym uwzględnieniem ich przyczyn oraz skutków.
– Wydaje mi się, że istotą jest to, co wydarzyło się później. Nie chodzi nawet o te zamieszki. Chodzi o to, że część naszego społeczeństwa wyszła na ulice i powiedziała, że pewne zachowania, władz i policji, jej się nie podobają – powiedział Piotr Płaciszewski (PiS). Radny sugerował, że funkcjonariusze powinni działać bardziej ostrożnie. Podniósł też kwestię zbyt małej, jego zdaniem, liczby dzielnicowych. Jak łatwo zgadnąć, opinia głównego adresata tych uwag była całkowicie odmienna.
– Jest zdecydowana większość obywateli, która oczekuje większej obecności policji. W różnych formach prewencyjnych, rzecz jasna. Ale również, kiedy trzeba, zdecydowanego działania w przypadku podejrzenia przestępstwa. Przykład tego nieszczęśliwego zdarzenia jest o tyle dobry, że mieliśmy do czynienia z klasyczną interwencją w stosunku do przestępców; osób sprzedających narkotyki – odparł starosta. Wsparcie Jan Grabiec otrzymał zza prezydialnego stołu. – Nie powinno być czegoś takiego, że dzieci idą do parku i mogą tam kupić narkotyki. A dalej dopowiedzmy sobie, co powinna policja robić – dodał wiceszef rady Mirosław Kado.
W trakcie sesji mówiono też o tym, co dla swego bezpieczeństwa mogą robić mieszkańcy. Głównie w jego aspekcie finansowym. Pretekstu dostarczyło sprawozdanie Powiatowego Rzecznika Konsumentów. Wynika z niego, że z roku na rok wzrasta liczba udzielanych porad i podejmowanych interwencji. Wiele z nich dotyczy umów zawieranych poza lokalem przedsiębiorcy, np. podczas prezentacji skierowanych zwykle do osób starszych. – Zdarzały się przypadki, kiedy ludzie byli bądź to niewłaściwie poinformowani, bądź nie doczytali umowy i uważali, że wysokość raty jest ceną za dany produkt. Później, po analizie umowy, okazywało się, że 180 czy 200 zł to kwota jednej raty, a trzeba je będzie spłacać przez 12 czy 24 miesiące – mówi Agnieszka Załuska. Warto wiedzieć, że pod koniec ubiegłego roku zmieniły się przepisy dotyczące tego rodzaju transakcji. Dotąd można było od nich odstąpić w ciągu 10 dni. Teraz, zgodnie z prawem obowiązującym w UE, klient ma na to pełne dwa tygodnie.
Rzeczniczka konsumentów omówiła też pułapki czyhające w umowach zawieranych na odległość. Tu prym wiodą dostawcy usług telekomunikacyjnych, oferujący nowy, „niższy” abonament. Sęk w tym, że przez telefon nie mówią klientom wszystkiego. – Po trzech miesiącach okazuje się, że ten nowy abonament, owszem, obowiązywał, ale tylko przez kwartał, a później zrobił się wielokrotnie większy. Ponadto wychodzi na jaw, że nie jest to umowa z dotychczasowym operatorem, ale z jakąś nową firmą, co wiąże się z dodatkową karą, jeżeli zerwana została umowa z poprzednim operatorem – dodaje rzeczniczka.
W podobnych transakcjach, tak jak na drodze, najlepiej stosować zasadę ograniczonego zaufania. Ona najlepiej chroni klientów przed ekonomiczną stłuczką.