Na kwietniową sesję powiatowi radni zajechali aż do Wieliszewa, a konkretnie do pachnącej jeszcze nowością tamtejszej sali widowiskowej. W trakcie obrad sporo czasu poświęcono lokalnej komunikacji publicznej oraz inwestycjom transportowym. Ze szczególnym uwzględnieniem kosztów ich finansowania.
Kiedy doszło do głównego tego dnia punktu obrad, w komunikacyjne arkana wprowadził radnych wicestarosta. – Myślę, że nasze inwestycje łączy wspólny klucz, jeśli chodzi o ich dobór. I nie jest on wcale terytorialny, a raczej związany z tym, że każdą z tych, które już są w budżecie oraz tych, które być może w nim się znajdą, łączy to, że są rozbudową obecnego układu komunikacyjnego. Próbują uczynić go bardziej funkcjonalnym, poprawiając zarazem bezpieczeństwo kierujących pojazdami, jak również pieszych – zagaił Robert Wróbel. O zintegrowanym systemie transportu mówił z kolei zaproszony przez samorządowców gość, Leszek Ruta.
Podkreślił rosnącą rolę transportu szynowego. Jeszcze w 2007 roku między Legionowem a stolicą autobusy odbywały prawie 190 kursów na dobę. Teraz jest ich o sto mniej. Zdaniem Ruty to zasługa Wspólnego Biletu i faktu, że w godzinach szczytu pociągi jeżdżą do stolicy niemal co 10 minut. Choć to wszystko oczywiście kosztuje. – W porozumieniu z Warszawą przyjęto zasadę, że gminy dopłacają 40 proc. kosztów funkcjonowania komunikacji, czyli kolei i autobusów, na swoim terenie. Reszta pochodzi głównie z biletów, ale również częściowo z budżetu stolicy – przypomniał b. szef Zarządu Transportu Miejskiego.
Według części radnych owe 40 procent to i tak zbyt wiele. Zwłaszcza w kontekście, jak twierdzili, znaczących wpływów ZTM-u z tytułu sprzedaży biletów. – Jeśli firma prywatna, samochodem, który spełnia wszystkie wymogi związane z dopuszczeniem do ruchu, przewozi między Legionowem a Warszawą pasażerów za, powiedzmy, 5 zł, i prawie tyle samo kosztuje jednorazowy bilet komunikacji publicznej, to jakim cudem on pokrywa tylko 40 proc. kosztów transportu? To co tam generuje te koszty? Ja tego, powiem szczerze, nie rozumiem – przyznał przewodniczący Szymon Rosiak. – Te pieniądze wpływają i ciągle jest ich mało, a samorząd musi dokładać z podatków mieszkańców naszych gmin. Czy liczy się tylko interes Warszawy, czy naszych mieszkańców również? Czy naprawdę tak mocno trzeba drenować nasz powiat? – retorycznie pytał radny Stanisław Kraszewski. Sądząc po odpowiedzi urzędnika, niestety trzeba. – Wpływy z biletów z trudem dochodzą do 40 procent. Jeżeli policzyłby pan sobie stosunek ceny biletu jednorazowego do miesięcznego, wyraźnie preferowany jest bilet długookresowy. To nie przypadek. Wszędzie preferuje się tych, którzy wybrali komunikację publiczną jako codzienny środek dowozu – odrzekł nieco wymijająco Leszek Ruta, obecnie wiceprezes Miejskich Zakładów Autobusowych. Zwrócił ponadto uwagę, że opłata za SKM-kę w tym roku się zmniejszyła, a latem gmina Nieporęt ma ulgi w opłatach za autobusy, bo władze stolicy rozumieją, że z transportu korzysta wtedy wielu jej mieszkańców. Warto przypomnieć, że swego czasu, odpowiadając na podobne zarzuty legionowskich radnych, wyższe koszty ZTM-u argumentował on tym, że prywatny przewoźnik wozi pasażerów tylko z punktu A do punktu B, zaś warszawski gigant musiał stworzyć i utrzymuje cały system komunikacyjny.
Podczas kwietniowej sesji wypłynęła też stosunkowo świeża idea przywrócenia kolejowych połączeń do Zegrza. Mimo że w Regionalnym Programie Operacyjnym dla województwa mazowieckiego pieniądze są już zapewnione, zachodzi jeszcze konieczność budowy węzła przesiadkowego. Poza tym, dofinansowanie linii będzie musiało spocząć na samorządach, przez które ona przechodzi. – Ale jasno trzeba powiedzieć, że i Nieporęt, i Wieliszew nie udźwigną same finansowania tego połączenia, bo tutaj jedyną, jak na razie, możliwością jest wydłużenie trasy Szybkiej Kolei Miejskiej, która dzisiaj kończy swój bieg w Wieliszewie – powiedział Leszek Ruta. W tej sytuacji nie obejdzie się zapewne bez wsparcia gminy Serock i powiatu pułtuskiego. Bo to ich mieszkańcy rewitalizacją linii do Zegrza są mocno zainteresowani. Połączenie z Jeziorem Zegrzyńskim popierają też władze stolicy. I to akurat dobra wiadomość. Ale patrząc na sprawę nieco szerszej, radni kwestionowali fakt, że za rozwój komunikacji muszą płacić władze lokalne. – Tam, gdzie jest biednie, gdzie jest mało ludzi, będzie ich jeszcze mniej, bo samorządy nie będą miały pieniędzy na jej finansowanie. Moim zdaniem powinno to być robione na szczeblu budżetu centralnego – ostrzegał radny Mirosław Kado.
Skoro mowa o dużych pieniądzach, wspomniano też o szansach powiatu na środki unijne. – Jesteśmy teraz w perspektywie 2014 – 2020. Jak wynika z dochodzących do nas informacji, to ostatnia perspektywa finansowa, w której będziemy mogli wykorzystać środki z funduszy strukturalnych – zapowiedział Michał Stalmach z powiatowego wydziału planowania i rozwoju. Powód: z wyliczeń wynika, że województwo mazowieckie jest zbyt bogate. Tym bardziej więc, szykując się do nowego rozdania, powiatowi urzędnicy są zwarci i gotowi. – W tym momencie czekamy na szczegółowy opis priorytetów i konkursy, w których możemy spodziewać się wskazania projektów, które mogą zostać finansowane – dodał urzędnik. Wiele wskazuje na to, że pierwsze konkursy mogą być ogłoszone za kilka miesięcy. Wtedy okaże się, jaki kawałek unijnego tortu uda się skonsumować tym razem. Wiadomo jedynie, że wkład własny powiatu, w przeciwieństwie do poprzedniej perspektywy finansowej, będzie wynosił nie 15 lecz 20 proc. kosztów danej inwestycji.