W czwartkowy wieczór doszło w Józefowie (gm. Nieporęt) do groźnego pożaru. Około godziny 20.40 wybuchł on na terenie tamtejszej stadniny koni. Po otrzymaniu informacji o zdarzeniu, dyspozytor od razu skierował do akcji duże siły. W kulminacyjnym momencie brało w niej udział 20 zastępów gaśniczych. W tym ciężka cysterna oraz wozy zadysponowane z Warszawy.
– W momencie dojazdu pierwszych zastępów pożar był w fazie rozwiniętej. Cała wysoka ściana ujeżdżalni była w ogniu plus jeszcze pomieszczenia socjalne i część hali stajni – relacjonuje st. kpt. Łukasz Szulborski, dowódca Jednostki Ratowniczo – Gaśniczej PSP w Legionowie. Sytuację pogarszało jeszcze składowane na terenie obiektu łatwopalne siano. Próbując ratować budynki, strażacy musieli przede wszystkim zadbać o żywy inwentarz. Dzięki ich sprawnemu działaniu żadne zwierzę nie ucierpiało podczas pożaru i akcji ratowniczej. Wszystkie konie w porę udało się ewakuować.
– Jedynym poszkodowanym jest właściciel, który podczas próby ratowania dokumentów i innych dóbr doznał poparzeń rąk. Został opatrzony przez obecnych na miejscu pracowników pogotowia – dodaje funkcjonariusz.
Profesjonalizm i ofiarność 80 pracujących na miejscu strażaków pomogły do minimum ograniczyć wywołane pożarem zniszczenia. Mimo to ogień zdążył poczynić w stadninie znaczne spustoszenie. – Straty są bardzo duże. Spaleniu uległ praktycznie cały budynek stajni: dach,boksy i całe wyposażenie. Udało się z niej uratować to, co obecni na miejscu ludzie wynieśli. Były to m.in. siodła i uzdy. Udało nam się wynieść z pomieszczeń socjalnych wskazane przez właściciela szafy, w których znajdowały się dokumenty i wartościowe przedmioty – mówi st. kpt. Szulborski.
Jak twierdzą strażacy, widoczne z odległości kilkuset metrów płomienie nie stanowiły zagrożenia dla sąsiednich posesji. Opanowanie szalejącego w stajni żywiołu zajęło im kilka godzin. Późniejsze dogaszanie zakończyło się natomiast dopiero w piątek rano. Ustaleniem przyczyny pożaru zajmuje się teraz policja.
@andzia komentarz jak najbardziej słuszny. Może warto zanim napisze się słowo zorientować się co się działo na miejscu. Popytać właścicieli koni, właściciela stajni.
„Jedynym poszkodowanym jest właściciel, który podczas próby ratowania dokumentów i innych dóbr …”
Te dobra i dokumenty to nic innego jak konie, które ratował właściciel stajni. Gołymi rękoma odrzucał płonące siano aby konie wyszły ze stajni.
„Profesjonalizm i ofiarność 80 pracujących na miejscu strażaków pomogły do minimum ograniczyć wywołane pożarem zniszczenia…”
Strażaków było może i 80ciu większość stała i patrzyła a z 10ciu/15tu może gasiło. Niestety zamiast wejść do stajni i polewac ogień polewali dach. W tym czasie wewnątrz płonęła stajnia.
@anonim – świetny komentarz, nie ma to jak sypnąć konkretami 🙂
Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury. Jak piszecie artykuły to najpjerw zorientujcie się, co się naprawdę działo.