Skłonności do alkoholu, narkotyków lub seksu, choć w różnym natężeniu, czasem się miewa. Pociąg do pieniędzy się ma. Nic zatem dziwnego, że od kiedy przez medialne niusy ruszyła lokomotywa ciągnąca skład ze szwabskim złotem, cały kraj udał się w podróż do stacji Domysły Wielkie. Co tam kraj, pół świata! Nie wspominano o polskiej sensacji chyba tylko w Korei Północnej, ale tam zwykle mówią o jednym i Kim samym.
Tak więc dzięki dwóm anonimowym panom oraz reprezentującej ich, pełnej nadziei na znaleźne żniwo kancelarii prawnej udało się Polandowi zaistnieć w globalnej świadomości. To, czego nie dokonali politycy, zrobili dwaj szperacze. Z pomocą, jak zdradzili, kogoś w rodzaju „dziadka z Wehrmachtu”, który w nadziei na spokojniejszy wieczny odpoczynek wyspowiadał się przed odejściem do rezerwy z ciążącej mu tajemnicy. Wielu obywateli i znawców (?) tematu puka się w czoło, dodając, że zwolennicy istnienia zabunkrowanego w bunkrze skarbu mają nie po kolei pod kopułą. Z kolei miłośnicy sensacji oraz odkryć wszelakich czekają w kolejce do kolejnych wiadomości z wałbrzyskiego ratusza. Ja oczywiście podążyłem tym drugim torem. Tym chętniej, że napędzany nie tylko zamiłowaniem do spiskowych teorii dziejów i szukania dziury w całym. Po prostu jakieś 30 lat temu sam eksplorowałem tamtejsze lasy.
O wylądowaniu przeze mnie na koloniach w pobliżu Walimia zdecydował przypadek. Ale już o tym, co tam porabiałem, jeden z opiekunów uczniowskiej ferajny. To dzięki niemu, zamiast próbować zapuścić się z jakąś koleżanką do dżungli damsko – męskiej zmysłowości, dzień w dzień z własnej woli wyruszałem z kumplami na pieszy rajd śladami Trzeciej Rzeszy. Ponieważ wtedy ani państwo, ani nikt inny na serio się nimi nie zajmował, a cały teren stał otworem dla „zwiedzających”, widoki były niczym tusza marszałka Göringa – imponujące!. Gdy w środku lasu (lasem zresztą pokryty) wyrasta nagle przed człowiekiem budynek postury legionowskiej Areny, uwierzcie, robi to wrażenie. Tak samo jak podziemne korytarze prowadzące dokąd tylko może zawędrować nastoletnia wyobraźnia. Te doświadczenia sprawiły, że została ona skazana na dożywotnie roboty przy domysłach, do czego to wszystko służyło i jakie jeszcze fakty nadal pozostają tajemnicą. Widząc wtedy ogrom tego wojennego przedsięwzięcia, mogę dziś uwierzyć, że liczni poszukiwacze skarbów o całe 70 lat spóźnili się na pociąg. Choćby nawet i pancerny.
Swoją drogą, mają chłopaki zajefajny fach. Dużo czasu spędzają na świeżym powietrzu, szef nie stoi im nad głową, no i mogą zapomnieć o rutynie. Minusem jest to, że czasem wchodzą na minę, a ich pociąg do marzeń o bogactwie i sławie lubi się wykolejać. Oby nie tym razem.