Chociaż ostatnie posiedzenie Rady Powiatu Legionowskiego było nadzwyczaj krótkie, sprawy o jakich rozmawiano, dotyczyły co najmniej kilku najbliższych lat. Zarówno jeśli chodzi o losy liczącego na wsparcie z Wiejskiej samorządu, jak i prowadzonych przez powiat placówek oświatowych.
Jak informowaliśmy przed tygodniem, na październikowej sesji rady powiatu gościnnie zjawił się Jan Grabiec. Korzystając z okazji, były starosta rozwiał też wszelkie wątpliwości dotyczące zrzeczenia się przez niego mandatu powiatowego radnego. – W związku z pełnieniem funkcji podsekretarza stanu okazało się, że będę musiał podejmować decyzje dotyczące na przykład dofinansowania samorządów, rozdzielać środki finansowe, w związku z tym – żeby nie było wątpliwości, że postępuję stronniczo, jako członek jednego z takich organów – musiałem ten mandat w międzyczasie złożyć – tłumaczył gość.
Wkrótce skład rady powinien zostać uzupełniony o byłego członka zarządu powiatu Janusza Kubickiego. Co do wiceministra Grabca, obiecał, że o samorządzie nie zapomni. – Kiedyś, w Polskim Państwie Podziemnym, była taka funkcja delegata rządu na kraj. Ja przez te ostatnie miesiące czułem się jak delegat powiatu na rząd. I taką funkcję w przyszłości chciałbym pełnić – delegata powiatu do Sejmu. Chociaż zgodnie z Konstytucją, jako poseł będę reprezentował wszystkich obywateli kraju.
Po doniesieniach ze światka krajowej władzy radni przeszli do lokalnych konkretów. Główny punkt sesji stanowiła informacja o stanie realizacji zadań oświatowych za poprzedni rok szkolny. Prezentujący ją radnym Tomasz Lisowski podkreślił na wstępie zalety elektronicznej rekrutacji uczniów. Funkcjonuje ona w powiecie już czwarty rok. – To ważne, bo kiedy istnieją oddzielne systemy informatyczne lub tych systemów nie ma, kandydaci są praktycznie „gubieni” i nie znamy ich wyborów ani nie wiemy, do jakich szkół udało im się dostać – powiedział urzędnik. Teraz wszystko widać jak na dłoni. Osobną kwestią są preferencje absolwentów, dalece odbiegające od oczekiwań lokalnych placówek oświatowych. Tylko 37 proc. uczniów wybrało ostatnio szkoły powiatowe. Prawie 60 proc. wolało edukować się w stolicy. – Trudno jest jednoznacznie określić, czy obserwowana tendencja dotycząca niewielkiego wzrostu wyboru szkół położonych w Warszawie będzie się nadal utrzymywać. Można jedynie przyjąć, że w najbliższej przyszłości raczej nie ulegnie odwróceniu – prorokował naczelnik powiatowego referatu edukacji.
Wiele zależy tu od miejsca zamieszkania, a więc odległości i możliwości dojazdu do Warszawy. Z danych wynika, że najczęściej wybierają ją uczniowie z gmin Nieporęt i Jabłonna – odpowiednio 90 i 74 proc. Z Wieliszewa oraz Legionowa uczy się w stolicy ponad połowa młodzieży. Najmniej takich osób jest w gminie Serock – tylko 39 proc. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze placówki konkurują ze szkołami w Warszawie, które poza renomą, dysponują często doskonałymi warunkami do edukacji. Dlatego priorytetem w naszych działaniach jest oświata, i to wyrażona nie tylko w zakresie jakości kształcenia, ale również bazy, na jakiej mogą pracować nauczyciele i uczniowie. Stąd właśnie takie decyzje, jak choćby ta dzisiejsza, o ogłoszeniu przetargu na budowę boiska wielofunkcyjnego przy liceum imienia Marii Konopnickiej w Legionowie – mówi starosta Robert Wróbel.
Ze statystyk wynika, że przez pięć najbliższych lat liczba potencjalnych kandydatów do powiatowych szkół będzie utrzymywała się na zbliżonym poziomie – około 1100 uczniów. – Stosunkowo wyraźny wzrost liczby kandydatów do szkół ponadgimnazjalnych nastąpi dopiero w 2021 roku, a swoją kulminację osiągnie w roku 2025 – zakomunikował radnym Tomasz Lisowski. Później liczba uczniów znowu spadnie. Dlatego według znawców tematu do przetrwania szczytu demograficznego bardziej przydadzą się dobre pomysły niż pieniądze, np. wykorzystanie wolnych pomieszczeń w sąsiednich, mniej obciążonych placówkach szkolnych.
I tą pokrzepiającą konstatacją radni zakończyli październikową sesję. Uwinęli się wyjątkowo szybko, w niespełna dwie godziny. – No, prawie rekord! Ale jest jeden minus: w prowadzonym przez Centrum Integracji Społecznej barze przygotowali się na to, że dokonamy licznych zakupów ich znakomitych potraw. A my jeszcze nie głodni – zażartował przewodniczący Szymon Rosiak. Z drugiej strony, może to i dobrze, bo jak człowiek głodny, to zły. Zaś bufetowe zaległości można przecież nadrobić za miesiąc…