Przez ostatni weekend Legionowo było nieoficjalną stolicą miłośników poruszania się w rytm muzyki. Wszystko dzięki trzeciej edycji Międzynarodowego Turnieju Tańca pod nazwą „Time for Dance”. Przy wydatnej pomocy ratusza i licznych sponsorów zorganizowała go lokalna szkoła taneczna Born2Dance.
Ze względu na porę jej przeprowadzenia, legionowska impreza jak gdyby inauguruje krajowy sezon taneczny. – Wszystkie turnieje zaczynają się od tego turnieju. Ma on już Polsce bardzo wysoką renomę, jest oceniany jako jeden z najlepszych. Zresztą widać to po uczestnikach, których jest bardzo, bardzo dużo – mówi Mariusz Mikołajek, właściciel Studia Tańca Born2Dance. Przez sobotę i niedzielę w hali Arena wystąpiło około półtora tysiąca tancerzy. Nagród też było mnóstwo, bo rywalizowano aż w kilkudziesięciu konkurencjach. – Teraz są za mną bardzo dynamiczni tancerze z kategorii disco dance, a jeszcze dzisiaj zobaczymy tancerzy uprawiających modern jazz i performing art improvisation – świetnych tancerzy solowych, którzy improwizują na scenie, słysząc po raz pierwszy muzykę. Rewelacja! – dodaje organizator.
Zanim jednak tancerz osiągnie wysoką klasę, na sali prób musi spędzić całe lata. Mimo krętej i zwodniczej drogi do sukcesu, chętnych nie brakuje. Motywację miewają przeróżną. – Można wyrazić swoje emocje: i szczęście, i smutek. Można się też w tańcu spełnić – uważa Dominika Gibowska z otwockiego zespołu Reliese. – Bardzo często odmawiam sobie różnych spotkań z przyjaciółmi, żeby pójść na salę i poćwiczyć. Daje mi to olbrzymią satysfakcję, no i szczęście – przyznaje z kolei Zuzia Zawadzińska, reprezentująca szkołę Egurrola Dance Studio. W samej karierze również bez fartu ani rusz. Chyba że ktoś traktuje taniec jako zabawę i zdrową formę spędzania wolnego czasu. – Nie tylko liczy się talent, ale też ciężka praca; to, ile ktoś poświęca na to czasu – uważa Dominika Gibowska. – Ale żeby osiągnąć naprawdę wysoki poziom, trzeba na to przeznaczyć kilka lat. Tutaj nic nie przychodzi ot tak – uzupełnia jej koleżanka, Zuzia Dmitruk. Zdaniem dziewczyn talent to dwadzieścia procent sukcesu, reszta to ciężka praca. No i może jeden procent szczęścia…
Z możliwości podziwiania w Legionowie doskonałych tancerzy skorzystało mnóstwo widzów. Często w różny sposób związanych z zawodnikami i głośno ich dopingujących. Inna sprawa, że poziom zawodników był mocno zróżnicowany. Celowo. Bo turniej „Time for Dance” od początku miał stanowić platformę spotkań i świetnych zawodników, i tych, którzy dopiero marzą o artystycznych laurach. Jak twierdzą znawcy tematu, pierwszy boom taneczny – efekt popularności programu „You Can Dance”, już w Polsce minął. Po drodze odpadli ci, którzy mieli słomiany zapał. Wytrwali głównie twardziele, niebojący się ciężkiej harówki na treningach. – Teraz wraca to z powrotem, już zupełnie inaczej i fajnie, dlatego że przychodzi mnóstwo ludzi, którzy chcą tańczyć, chcą pracować i mocno ćwiczą – mówi Mariusz Mikołajek. I dobrze, bo z tańcem jest jak z walką: im więcej potu wylanego na poligonie, tym mniej krwi przelanej w boju. Albo tej symbolicznej, na parkiecie.