Na co dzień podskakują tam zwykle siatkarki i szczypiorniści. W sobotni wieczór na parkiecie legionowskiej hali Arena robili to jednak głównie fani muzyki, zwanej dawniej chodnikową. Wszystko za sprawą roztańczonej imprezy pod nazwą Walentynkowa Gala Disco & Dance.
Po ubiegłorocznym plenerowym koncercie grupy Boys na finał legionowskiego Fish&Grilla, oglądanym przez kilka tysięcy mieszkańców, „powtórka z rozrywki” wydawała się tylko kwestią czasu. I słusznie. – Generalnie pomysł powstał na kanwie rozmowy z miejskimi radnymi, a także zastępcą prezydenta Piotrem Zadrożnym. Gdzieś tam padło hasło o zrobieniu czegoś discopolowego, żeby mieszkańcy mogli się pobawić i potańczyć. Wybór padł właśnie na imprezę walentynkową, stąd też tutaj jesteśmy, działamy i się bawimy – mówi Sebastian Sikora, didżej i współorganizator całego przedsięwzięcia.
Komponując zestaw siedmiu muzycznych ingrediencji, postawiono na stylistyczną różnorodność. W myśl zasady: dla każdego coś skocznego. – Stąd też właśnie pojawiają się artyści dla młodszej części widowni, chociażby formacja Soleo, ale też grupa Milano, która od wielu lat aktywnie działa na scenie disco polo. Nie brakuje również akcentów tanecznych, czyli formacja B-QLL, która robi niesamowitą furorę wśród didżejów, chętnie grających ich utwory w klubach. Nie zabrakło także elementu biesiadnego, który reprezentuje formacja Andre.
Pierwszą w Legionowie galę dla zwolenników rodzimego disco przygotowano więc na bogato. Można tylko żałować, że kilkuset miłośników gatunku, jacy w sobotę przewinęli się przez Arenę, nie mogło szczelnie jej wypełnić. Szkoda, bo zatłoczona sala cieszy i wykonawców, i organizatorów. Mimo to sprostali oni wyzwaniu, nie pozwalając publiczności na nudę. Co zresztą imprezowicze przyjmowali bez zastrzeżeń. – Bo muzyka disco polo, jak i dance przeżywają teraz naprawdę chwile świetności – uważa Jacek Muszyński z zespół B-QLL. – Z dnia na dzień jest coraz lepiej, powstaje coraz więcej zespołów. To efekt, który powstał po sukcesie piosenki „Ona tańczy dla mnie” Weekendu. Nie ma co tego ukrywać. Ale disco polo cały czas było. Przyznam się szczerze, że jako didżej od 2005 roku non stop gram je w polskich klubach. Ta muzyka istniała, ale była gdzieś tam tłamszona przez tą całą popową nagonkę, że disco polo je be i niedobre. No ale przebój „Ona tańczy dla mnie” pokazał, że jednak to muzyka, która gdzieś tam w naszych sercach gra – mówi Sebastian Sikora, który sobotni koncert poprowadził razem z legendarnym prezenterem i dziennikarzem muzycznym Bogdanem Fabiańskim.
Boom na rynku disco polo przekłada się na rosnącą liczbę wykonawców, których ambicją jest uszczknięcie czegoś z rozrywkowego tortu. To zaś oznacza, że nawet o jego mały kawałek trzeba naprawdę mocno zawalczyć. Branża sceniczna wydaje się pod tym względem identyczna jak pozostałe dziedziny życia. – To nie jest takie proste. Powstaje dużo zespołów, ale niekoniecznie dobrych. Mam nadzieję, że wszyscy pójdą w dobrą stronę i dobrych produkcji oraz profesjonalnych zespołów będzie coraz więcej – mówi Marcin Niewiadomski z B-QLL. – Oczywiście trzymamy kciuki, żeby ta muzyka się jak najbardziej rozwijała. My oczywiście dokładamy wszelkich starań, aby było jak najfajniej – dodaje jego kolega z zespołu.
Przepis na discopolowy sukces z pozoru wydaje się mało skomplikowany. Artystyczny diabeł jak zwykle jednak tkwi w szczegółach. – Dobry zespół powinien mieć co najmniej jeden hit, potrafić dobrze bawić się na koncertach, dobrze je prowadzić i mieć świetny kontakt z publicznością – wylicza Marcin Niewiadomski. – Chodzi o to, żeby ludzie bawili się tak doskonale jak my robimy to na scenie – dodaje „Jaco”. Sądząc po uczestnikach Walentynkowej Gali Disco & Dance, im również koncert w Arenie przypadł do gustu. Pytanie tylko, czy to wystarczy, aby podobna impreza odbyła się w Legionowie raz jeszcze? Bo chociaż w muzycznej branży bardzo liczy się show, najważniejszy jest przecież biznes.
W trakcie sobotniego wydarzenia działacze Wolontariatu Legionowo zbierali pieniądze na rzecz chorej mieszkanki miasta Lidki Chmielewskiej. Dzięki przygotowanemu z tej okazji kiermaszowi, aktywności wolontariuszy, a przede wszystkim ofiarności uczestników udało się zgromadzić 2,2 tys. zł.
gdyby bilety były tańsze albo zaprosili by bardziej znane zespoły byłoby więcej ludzi, takie imprezy to najlepiej w lato w plenerku robić. niby nikt nie slucha disco polo a jak wypije troche %%% to od razu śpiewa i tańczy, hehe. elo