Na przedostatniej sesji rady powiatu starosta Robert Wróbel poinformował o spotkaniu lokalnych włodarzy z dyrektorem Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. W środę (17 lutego) w Nowym Dworze Mazowieckim rozmawiano przede wszystkim o stanie wałów na Wiśle. Padły konkretne liczby, kwoty i terminy. Wnioski są niewesołe.
Informacja starosty sprawiła,że kilku radnych pokusiło się o nawiązanie do wydarzeń, które rozegrały się na pobliskich wałach pięć lat temu. Ponieważ w ten lub inny sposób brali w nich czynny udział, im najmocniej utkwiły one w pamięci.
Pospolite (wz)ruszenie
– Ja mam nadzieję, że po raz drugi nie będziemy przechodzić takiego horroru. Powiem szczerze, gdyby nie było przebicia na polach golfowych, niewiele brakowało do pęknięcia wału – przyznała radna Olga Muniak, podczas pamiętnej walki z żywiołem pełniąca funkcję wójta gminy Jabłonna. Szymon Rosiak przypomniał z kolei o dużej roli odegranej wtedy przez spółdzielcze ciągniki Avant. – Jak popatrzyłem na strażaków, którzy musieli biec 800 metrów po koronie wału z workiem na plecach, żeby go tam dostarczyć, no to tona tego piasku dojeżdżała Avantem w ciągu kilku minut. I mógł on zawrócić na wale bez żadnego problemu – wspominał Szymon Rosiak, przewodniczący rady powiatu. – Wieleset tysięcy złotych wydano w sposób bezpośredni i pośredni na materiały służące obronie wałów. Poniesiono olbrzymie koszty osobowe, olbrzymie było też zaangażowanie ludzi, którzy wówczas społecznie ratowali powiaty legionowski i nowodworski przed katastrofą – dodał starosta. Chcąc jej w przyszłości zapobiec, radni z Jabłonny i Nowego Dworu podjęli wtedy uchwały o przekazaniu zarządcy środków na naprawę wałów. Natychmiast uchyliła je jednak Regionalna Izba Obrachunkowa, wskazując, że nie należy to do zadań samorządów.
Teraz, o czym powiedział Robert Wróbel, sytuacja uległa zmianie. – 31 grudnia ubiegłego roku zmieniono prawo wodne. Weszły w życie nowe zapisy, które pozwalają wspierać przez samorząd działania WZMiUW w zakresie utrzymania urządzeń wodnych. Jak łatwo zgadnąć, starosta poruszył tę kwestię nieprzypadkowo. – Stan na dzisiaj jest taki, że pomiędzy granicą Warszawy a Nowym Dworem Mazowieckim jest 20 km wału przeciwpowodziowego. WZMiUW posiada środki na uruchomienie przetargu na projektowanie 7,5 km wału. Aby powiaty legionowski i nowodworski były bezpieczne, potrzeba zmodernizować całe 20 km. Brakuje więc środków na przygotowanie dokumentacji na przebudowę około 13 km wału przeciwpowodziowego – omówił sytuację szef powiatu, wspominając zarazem, iż taka budowla nie nadaje się do napraw cząstkowych i musi być remontowana kompleksowo.
Zrzutka na święty spokój
Konkluzję wystąpienia starosty stanowiła propozycja, aby zainteresowane samorządy wspólnie znalazły około miliona złotych na dokumentację projektową. Biorąc pod uwagę, że koszt całej inwestycji ma wynieść 70 mln zł, taki gest raczej trudno byłoby uznać za przesadną rozrzutność. Co więcej, czas nagli. – Jeśli nie zrobimy dokumentacji, nie uzyskamy pozwolenia na budowę i nie skorzystamy z pieniędzy unijnych, a odpowiednie programy na te cele będą, to po prostu trzeba o tym zapomnieć. Bo z własnych środków nie da się tego zrobić – przestrzegała Olga Muniak. Pewne jest coś jeszcze: sam Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych całego zadania nie udźwignie. Przy rocznym budżecie w wysokości około 6 mln zł to po prostu niewykonalne. Zwłaszcza jeżeli połowę tej kwoty trzeba przeznaczyć na odszkodowania…
W ostatnich latach powiatowe wały wiślane (w przeciwieństwie do tych trzymających w ryzach rzekę Narew, chroniących mieszkańców Nowego Dworu Maz. i okolic – red.) nie były przedmiotem żadnych prac modernizacyjnych. Postępowała natomiast, choćby za sprawą działalności bobrów i dzików, ich degradacja. – Wczoraj, będąc na tym wale, odkryłem takie zapadliny, że ja się cały tam chowam. A nie jestem maleńkim chłopcem. Są wielkie wyrwy w wale, żywy piasek – opisywał stan budowli radny Stanisław Kraszewski. – Warto podkreślić to, że w górze Wisły zostało wykonanych masę urządzeń retencyjnych, wzmocnienia wałów, które powodują, że tamten odcinek Wisły jest zabezpieczony. I jeżeli dojdzie do przerwania, no to w miejscu najsłabiej do tego przygotowanym – mówił Robert Wróbel.
Przy takiej powodzi argumentów radni bez wahania poparli inicjatywę starosty. – Natychmiast powinniśmy podjąć uchwałę intencyjną i rozesłać ją do wszystkich świętych – sugerował wiceprzewodniczący rady Wiesław Smoczyński. Ich reakcja jest wprawdzie trudna do przewidzenia, ale stanowisko sąsiednich samorządów powinno być pozytywne. Bo na naprawę walów pieniądze znaleźć się po prostu muszą.
MASZ NA MYSLI WODĘ CO PŁYNIE Z WISŁY CZY WODE KTÓRA LEJE STAROSTA
Dobrze że Niemcy w przeszłości zrobili coś w tym temacie, bo inaczej co roku by nas zalewało. Mam nadzieję że podczas tych prac nie wypłoszą mi ryb.