Polska, jak trafnie ktoś mądry zauważył, to katolicki kraj, w którym roi się od protestantów. Powody buntu bywają oczywiście rozmaite, lecz sam mechanizm pozostaje generalnie ten sam – napędza go awersja do zmian. Bo choć i tak zdaniem przeciętnego rodaka życie jest do pupy, to przecież wie, cwaniak, że może być gorzej. Więc przezornie woli okopać się na dotąd zajmowanych pozycjach, strzelając furią do wszystkiego, co nowe, inne, obce. Choćby ślepakami i na ślepo.
Militarne metafory jak ulał pasują do plutonu mieszkańców skoszarowanych na wojskiem stojących Piaskach. Urzędnicy biorący żołd od miasta próbowali ułożyć się z nimi w kwestii użyczenia wewnętrznej drogi dla mających tam działać budowlańców. Biurkowi nic nie chcieli za friko, bo obiecali jej późniejsze odpicowanie oraz wzięcie na gminny garnuszek. I co? I g… ranatów sto! Z dziewięciu atakowanych wspólnot przed argumentami władzy skapitulowały tylko dwie. W konsekwencji pod zaplecze dla mistrzów kielni – wszak jakieś mieć muszą – inwestor zaanektował część chodnika tudzież miejsca parkingowe. Czym rzecz jasna zdetonował wśród tubylców pospolite ruszenie i chęć zbrojnego marszu na ratusz. Z wypisanym na sztandarach, oprócz wspomnianej „samowolki”, samym jej powodem, czyli podstępnym desantem na ich tyły nowego budynku wielorodzinnego. Niech go piaski pochłoną!
Analogiczny kłopot mają spółdzielcy z bloku nr 7, od lat blokujący wszystkie pomysły na doprawienie rozłożonej pod ich oknami betonowej pizzy. Nie mogą strawić, że symbolizujący całe zło „Precz z Rosiakiem” chce okrasić ów placek kolejnym gmaszyskiem. I zagrzewani do boju przez kilku kręcących przy okazji własne lody agitatorów, protestują wedle najlepszych patriotycznych wzorców. Bo mogą. A dawniej bywało z tym gorzej… Idę o zakład, że wielu z wiecujących pamięta czasy, gdy w progi administracji SMLW człek wchodził zalękniony, czapkę mnąc w rękach, niepewny, czy z oparów papierosowego dymu wyłoni się twarz mu przyjazna, czy wróci do chałupy nawet bez kwitka. Teraz, po latach upokorzeń (znakomicie to przeczuł i odmalował w ostatnich scenach dzieła „Alternatywy 4” mistrz Bareja), biorą odwet.
Demokracja, co nawet z wybrzeży dumnego Albionu dostrzegł kiedyś pan Churchill, Polaków uwiera. Nigdy się do tego nie przyznamy, ba, może nawet o tym nie wiemy, ale wzorem sąsiadów ze Wschodu, bardziej nam leży wszechwładny car. Bo między sobą, gdy brak nam wspólnego wroga, nie dogadamy się przenigdy. Spółdzielcy, wyobraźcie sobie, że upadła już przeklęta SMLW i tworzycie swe upragnione wspólnoty, gdzie każdą decyzję podejmujecie albo wszyscy, albo wcale. Jak myślicie, co by to w rezultacie przyniosło? Według mnie realizację głównego postulatu pewnego kandydata na prezydenta Białegostoku – „żeby nie było niczego”.
Uprzejmie donoszę, że we Wspólnocie decyzje są podejmowane nie jednomyślnie, ale większością głosów właścicieli lokali Art. 23 pkt 2 Ustawy o własności lokali.