W sobotnie popołudnie skwer naprzeciwko miejskiego ratusza na dwie godziny wziął we władanie motocyklowy „gang”. Na szczęście raczej niegroźny, bo złożony z ponad pół setki fanów jednośladów, zrzeszonych w Klubie Maxi Skuterowym Burgmania.
Intencje ubrani na czarno (choć raczej stroniący od skór) bikerzy też mieli pokojowe. – Zostaliśmy zaproszeni przez wiceprezydenta w imieniu miasta Legionowo do uczestnictwa w akcji „Jeżdżę w kasku i odblasku”. Jako że członkowie naszego klubu poruszają się w bardzo bezpiecznych kamizelkach. Chcemy pokazać, jak bezpiecznie poruszać się po drodze i że motocykliści nie są zawalidrogami, a bezpieczeństwo jest dla nich najważniejsze – mówi Sławomir „Campto” Waryszak z Klubu Maxi Skuterowego Burgmania. – Piętnastego sierpnia ubiegłego roku mieliśmy tu pokaz motocykli, na który zjechało kilkaset maszyn. Okazało się, że budzi to zainteresowanie naszych mieszkańców, w związku z tym kolejna próba pokazania, że motocykliści to tacy sami ludzie jak my i nie stanowią zagrożenia. Wręcz przeciwnie, jest to hobby, które sprawia radość i które warto uprawiać – dodaje Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa.
W przeciwieństwie do większości skuterów, na które nie trzeba nawet prawa jazdy, jeźdźcy z Burgmanii wolą ich mocniejsze odmiany. Wśród goszczących w Legionowie maszyn były egzemplarze o pojemności sześciuset, a nawet ośmiuset centymetrów sześciennych. Z lekkimi, brzęczącymi pojazdami na małych kółkach łączy je tylko nazwa. A zalet, jak twierdzą motocykliści, ich maxi skutery posiadają mnóstwo. – Przede wszystkim komfort jazdy – są kolosalnie wygodne, mają potężne bagażniki, więc można się zapakować na dłuższą podróż. A ponieważ w większości są to motocykle z automatyczną skrzynią biegów, wygodnie się nimi poruszać, szczególnie jeśli chodzi o miasto – uważa „Campto”.
Podczas sobotniej imprezy legionowianie sami mogli owej wygody zaznać. Również na sprzęcie, który choć ze skuterem ma niewiele wspólnego, od lat stanowi jej symbol. Nic dziwnego, że nawet krótka przejażdżka ulicami miasta wywoływała ogromne emocje. Klubowicze mają je na co dzień. – Jest to nasza miłość i pasja. Spędzamy na nich praktycznie cały rok i widać nas wszędzie – mówi Sławomir Waryszak. Widać dosłownie i w przenośni. Także, gdyby ktoś zapomniał o celu akcji informacyjnej „Jeżdżę w kasku i odblasku”, dzięki zwiększającym bezpieczeństwo kamizelkom.