W ostatnich tygodniach jedna z lokalnych gazet, na której łamach reklamują się w większości deweloperzy, wraz z byłym radnym, który nie uzyskał wystarczającego zaufania społecznego, by ponownie reprezentować mieszkańców Legionowa, rozkręcili akcję pod szumną nazwą „dogęszczanie Legionowa”. Na każdym kroku podkreślają, że Legionowo jest najbardziej zagęszczonym miastem w Polsce, zapominając, że to właśnie mieszkańcy tworzą tkankę miasta.

Mitowi o „dogęszczaniu” zaprzeczają też statystyki – w ostatnich 4 latach liczba mieszkańców wzrosła o… 247 osób. O tym, kto stoi za akcją „dogęszczanie” oraz dla kogo tak naprawdę buduje swe bloki SMLW, rozmawiamy z prezesem Szymonem Rosiakiem.

GM: Jak Pan myśli, skąd się bierze zamieszanie kreowane przez pana Kiełbasińskiego, który w trakcie swojej kadencji niewiele zrobił, aby to rzekome „dogęszczanie” zatrzymać? Przecież właśnie w czasie, gdy był radnym, zostały uchwalone studium oraz plan zagospodarowania. Gazeta, która najbardziej protestuje, reklamuje na swoich łamach deweloperów. O co w tym wszystkich chodzi?

SR: Główny organizator całego zamieszania przede wszystkim nie ma nic wspólnego ze spółdzielnią, gdyż od lat nie mieszka w naszych zasobach. Nagle, po latach, zapałał nienawiścią do spółdzielni, którą sam kiedyś tworzył, bo był jej członkiem. Uważam, że to całe zamieszanie ma na celu tylko i wyłącznie działanie na rzecz naszej konkurencji. My, realizując spółdzielcze inwestycje, nigdy nie mamy problemu ze zbyciem lokali mieszkalnych. Natomiast komercyjne firmy, które funkcjonują na rynku legionowskim, uruchomiły program budowy 530 mieszkań. W przypadku, gdybyśmy weszli z nową inwestycją, to sprzedaż lokali wybudowanych przez deweloperów stanie całkowicie. Planujemy wybudować ponad 70 mieszkań, a w kolejce czeka ponad 100 osób. Są to w ogromnej większości dzieci mieszkańców spółdzielni i mieszkańcy naszego miasta.

GM: No właśnie. Legionowianie kupują lokale wybudowane przez spółdzielnię. To skąd te mity o tysiącach nowych mieszkańców? Przeczą im fakty, przeczy statystyka.

SR: My jako spółdzielnia istniejemy, aby zaspokajać potrzeby mieszkaniowe członków i ich rodzin. Chcemy więc realizować cel ustawowy, który mamy zapisany w statucie. Takie są oczekiwania naszych mieszkańców. Analizujemy rynek w całym powiecie i sąsiednich gminach podwarszawskich. 80-90 procent klientów, którzy kupują u nas mieszkania, ostatni adres ma w Legionowie. Inaczej jest w Jabłonnie – tam kupują w większości mieszkańcy napływowi. Zauważyliśmy też, że 50 procent mieszkań kupowanych jest za gotówkę, bez kredytów. Często jest tak, że to rodzice kupują dzieciom nowe mieszkanie. Ich dzieci chcą pozostać w swoim rodzinnym mieście, a my musimy dać im szansę, żeby tu mogli mieć swoje centrum życiowe. Mało tego, przyciąganie młodych ludzi to dla miasta niezbędny czynnik, w innym wypadku będzie ono zamierało, tak jak to dzieje się w centralnych dzielnicach Warszawy. Jako spółdzielnia próbujemy realizować nasze cele i nagle okazuje się, że nie możemy tego robić z powodu jakiegoś protestu.

GM: Spółdzielnia jest utożsamiana z dogęszczaniem, a chyba bardziej można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli już, to deweloperzy dogęszczają Legionowo?

SR: To właśnie mnie zaskakuje. Bo jak spółdzielnia na hektarowej działce buduje sto kilka mieszkań to jest problem, a jak deweloper na działce 1800 metrów buduje 6-piętrowy budynek, gdzie nie ma kawałka zieleni, to nikt nie protestuje. To jest nieuczciwe.

GM: Można powiedzieć, że budowa nowych bloków jest w interesie wszystkich spółdzielców?

SR: Spółdzielnia nie buduje z zyskiem, a po kosztach. Kosztem są grunt, prace przygotowawcze, projekty techniczne, wykonawstwo i zagospodarowanie całego terenu. Jak policzymy sobie, ile z tego zostaje w spółdzielni, to np. z inwestycji „Anat” mieliśmy 15 mln 800 tys. zł dodatkowych przychodów do budżetu spółdzielni. W inwestycji przy Broniewskiego szacujemy, że będzie to co najmniej 5 mln zł. Te pieniądze idą na fundusz remontowy i częściowo zasobowy, na cele zmniejszające koszty funkcjonowania spółdzielni, czyli koszty ponoszone przez mieszkańca.

GM: Co Pan myśli o propozycji pana Kiełbasińskiego, żebyście oddali działkę przy Broniewskiego miastu?

SR: Jest to pozbawienie spółdzielni majątku, który ma ogromną wartość i przekazanie go nieodpłatnie miastu. Równie dobrze możemy zaproponować panu Kiełbasińskiemu oddanie miastu swojego domu. Ten teren ma wartość około 5 mln. zł. Oddanie go miastu skończyłoby się według mnie postępowaniem prokuratorskim.

GM: Pozostańmy przy Broniewskiego. Zamiast bloków okoliczni mieszkańcy chcieliby mieć plac zabaw, park, miasteczko ruchu drogowego…

SR: Jeszcze w latach 70. były tam korty tenisowe. Młodzi ludzie nie grali tam w tenisa, a w piłkę nożną. Rozebraliśmy więc infrastrukturę kortową, pozostawiając tylko wysokie ogrodzenie, aby piłka nie uciekała grającym. Cały czas mieszkańcy protestowali, że dzieci i młodzież tam hałasują. Rozebraliśmy te elementy i pozostawiliśmy stoły pingpongowe. Były protesty, bo wieczorami na tych stołach działy się różne rzeczy. Więc je zlikwidowaliśmy. Teren stoi pusty i generuje koszty ok. 30 tys. zł. rocznie. Konsultowaliśmy różne możliwości jego zagospodarowania. Prezydent kilka lat temu wyszedł z wnioskiem o zorganizowanie tam miasteczka ruchu drogowego. Mam podpisy pod protestem. Nie chciano tam miasteczka. Powstało więc w innym miejscu. Teraz mieszkańcy nie chcą bloku…

GM: Niektórzy boją się, że nowy blok zasłoni im dostęp do światła słonecznego.

SR: Od tego są przepisy prawa budowlanego i badania cienia w czasie równonocy wiosennej i jesiennej. Na pewno nie będzie przeszkadzał, zresztą i tak zmniejszyliśmy budynek o jedną kondygnację.

GM: Dziękuję za rozmowę.
Przydatne informacje:

Pozwolenia na budowę, wydawane dla inwestycji mieszkaniowych na terenie Legionowa:
2015 r.
– budynki jednorodzinne 58
– budynki wielorodzinne 5
2014 r.
– budynki jednorodzinne 35
– budynki wielorodzinne 7
2013 r.
– budynki jednorodzinne 37
– budynki wielorodzinne 2.

Przyrost mieszkańców Legionowa w latach 2001-2011:

Legionowo 0,7% rocznie. 2,3% (Łomianki, Grodzisk Mazowiecki), 3,2% (Marki) 3,6% (Ząbki)
Dane za Berliner Morgenpost
W latach 2011–2015 liczba stałych mieszkańców wzrosła z 51 426 do 51 673, czyli o 247 osób.

3 KOMENTARZE

  1. Ten wywiad to skandal dziennikarski. Szkoła antywywiadu i antydziennikarstwa. Żadnych niewygodnych pytań, przeprowadzająca wywiad Redakcja (sic! personalnie nikt się nie chciał podpisać) oddaje pole walkowerem I chociaż rozmówca wygłasza półprawdy, opowiada banialuki, mija się z prawdą, Tak się już nawet propagandy nie robi, bo za grubymi nićmi jest szyta. Tylko tytuł proponowałbym zmienić na „Prawda o dogęszczaniu”. W końcu „Prawda” to była świetna szkołą propagandy, która jak widać z minionym jedynie słusznym ustrojem nie do końca umarła.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.